A ja powiem tak pół żartem pół serio: dla nas wiele rzeczy po tych trzech latach jest normalne, bo się przyzwyczailiśmy.

A teraz bardziej na poważnie.
Przyznaję; nie mam wielkiego doświadczenia z wychowaniem psów innych ras, ale sporo z nich spotkałam na szkoleniach, sporo na spacerach i wydaje mi się, że coś niecoś mogę na ten temat powiedzieć.
To prawda; psy innych ras i nie-ras źle lub wcale niewychowywane mogą i sprawiają problemy i to nawet większe niż nasze wilczaki, ALE...
Zauważcie, że większość Polaków ze swoimi psami nie robi właśnie nic, a większość właścicieli wilczaków jednak coś ze swoimi psami robi. Naprawdę nieraz zastanawiałam się, jaki byłby Łowca, gdybyśmy zostawili go "odłogiem" tak jak sąsiedzi swoje psy, albo na odwrót; jaki byłby ten czy tamten labek (golden, ON itd.) gdyby dostał się za młodu w nasze ręce i szkolilibyśmy go tak jak Łowcę...
Oczywiście że Łowca jest domowym pupilem, jak wszyscy wiedzą i w tej roli spełnia się nadzwyczaj dobrze. M.in. dlatego, że jak chyba większość wilczaków wie, kiedy jest czas aktywności, a kiedy spoczynku. Jednak jestem pewna, że nie o to Jaskrowi chodziło.
Wilczaki to oczywiście nie jest zło wcielone, ale reagują na człowieka i w ogóle na bodźce inaczej niż inne psy (no OK; jak NIEKTÓRE inne psy). Przeciętny labek za kawałek kiełbasy da się pokroić i na uszach stanie (widziałam na własne oczy

) Przeciętny golden nawet kiełbasy nie potrzebuje, byleby go człowiek za uszkiem lub po brzuszku podrapał.

Oczywiście to uproszczona wizja tych psów, ale oddaje różnice, które jednak są.
Wilczaki nie sprawiają problemów dlatego, że są "monsterami"; powiedziałabym, że głównie ze względu na ich pierwotne instynkty, które w innych rasach uległy w większym stopniu modyfikacjom niż u nich oraz ich rewelacyjnym zmysłom, czujności, intensywnym reakcjom, itp. Inaczej żyje się z psem, który reaguje na cokolwiek, gdy to coś jest "pod jego nosem", a inaczej z takim, który wie że coś jest "na rzeczy", na długo zanim my się zreflektujemy. Ok, z czasem uczymy się tej czujności, mowy psiego ciała i jest łatwiej, ale z powonieniem i słuchem wilczaka i tak nigdy do końca nie wygramy.

Edit
Również trochę mnie zaskoczył kierunek rozwoju dyskusji;
Z jednej strony, gdy jakiś potencjalny przyszły właściciel pyta "czy wilczak to pies dla mnie"; staramy się jak możemy naświetlić mu trudności, z jakimi może się spotkać i na przysłowiowych uszach stajemy, aby mu wyjaśnić, dlaczego z wilczakiem może mieć problemy, pomimo że świetnie radził sobie ONkami, czy innymi czworonożnymi, a tu nagle... lekki zwrot.