Opowieść o tym, jak Galicja próbowała podbić Warmię - czyli jak wilczak wymiękł przy rottweilerze
Dzisiaj odwiedził nas Loki (Dekadent Galicyjski Wilk) z rodzinką. Najpierw poszliśmy obejrzeć Zalew Wiślany i fromborską plażę.
Pojadł trochę patyczków i nieco ziemi, a poza tym w ogóle się nie przejął taką wielką wodą i dużą ilością piasku.
Później poszliśmy po mojego Bora - ale Loki w pierwszej chwili bardziej zachwycił się moją mamą niż czworonożnym kumplem (a tak liczyłam, że zrobi na nim wrażenie, przecież Borówka to kawał psa)

Borowy natychmiast zapałał miłością do Lokiego, nieustannie go obwąchiwał i obśliniał (za co jeszcze raz przepraszam - młody został obrzydliwie przemoczony).
I tak jak młody wilczak miał podgryzać i gnębić starszego psa, tak od razu okazało się, że będzie zupełnie odwrotnie. Bor ganiał młodego i niemiłosiernie zadeptywał, tak że Loki musiał uciekać do ludzi lub kąsać go w fafle.
Mimo wszystko muszę stwierdzić, że Loki jest odważny i ciekawy świata. Nowe rzeczy przyjmuje spokojnie, bacznie je obserwując. Chętnie się ze mną przywitał i zrobił to delikatnie, wylizał mi ręce (nawet nie próbował podgryzać, tak jak niektóre bestie

).
Mam nadzieję, że młody nie został zbytnio zgnębiony i jeszcze uda nam się spotkać, a Bor okazał się chyba na tyle grzeczny, że Was nie odstraszył
Chłopaki były zbyt szybkie, a światło zbyt słabe, więc zdjęcia nie powychodziły, ale jeszcze kilka można znaleźć tu:
https://picasaweb.google.com/reviima...GalicyjskiWilk
I na koniec dwa filmiki:
Jeszcze raz dziękuję za wspólny spacer