My wlasnie mielismy pecha natrafic na dziewczynki chyba tuz po kursach, zaczelismy tam chodzic bo ze swojej wsi mielismy bardzo blisko i szkolenie mialo metode pozytywna. No ale panienki swoje a Urciu swoje, tygodnie mijaly a w zachowaniu Ura zero zmian, kiedy ojciec mi przekablowal ze jedna z dziewczynek zaproponowala wziecie Ura ( info z drugiej reki wiec nie wiem czy na zawsze czy na indywidualne szkolenie-zreszta nie wazne bo byla to propozycja bardzo nieprofesjonalna) to postanowilam zabrac Ura.
Mielismy farta bo na majowce wilczakowej dano nam kontakt do naszego obecnego szkoleniowca, Urcio czasem potrzebuje "przetrzepania" skory, czasem wystarczy zacheta i smaczki ale sa efekty, widac ze sie rozwija i jest miedzy nami wspolpraca a na tym mi zalezy
|