View Single Post
Old 10-01-2012, 20:36   #113
Piter
Junior Member
 
Piter's Avatar
 
Join Date: Jan 2012
Location: Widuchowa
Posts: 260
Send a message via Yahoo to Piter
Default

ups i fakt tak do końca nie napisałem ( do Shaluki ) dokładnej relacji z egzaminu , no i brak tych fotek .

dzień egzaminu wygladał trochę inaczej niż plany.Niespodziewany wyjazd do pracy ( chciało sie fury i komóry - to cierp).
Do egzaminu podszedłem na zasadzie ........zdam to zdam nie to nie .....jak po kaczce.
Na całe szkolenie poszedłem z jednego powodu i tego nie ukrywałem podczas całego szkolenia.Nie stety cały czas ciaży na mnie mój stary kochany przyjacel........
Szkolenie było dla mnie aby mnie wyhamować,a tak naprawdę to i tak uczymy się na codzień podczas przebywania z sobą .
Na plac pojechaliśmy ok.07.00 aby mały się trochę oswoił i wybiegał + odstresował od pracy.Pogoda jak dla mnie była fajna , czyli zimna,wietrzna i mokra.Dzień wcześniej lało i dmuchało,więc błoto i mokro wszędzie.
Nasz trener / prowadzący też zaraz przyjechał ....to zaczeliśmy wbijać pale na wiatę dla sędziego i przed deszczem.
Szefowa przyjechała na parę minut przed egzaminem.Wczesniej poproszono nas wszystkich aby podczas samego egzaminu być bez rodziny,znajomych,żon,kochanek,dzieci,mężow,koc hanków ....Wszystko po to aby nie rozpraszać psiaków.Mogli przyjśc dopiero na około 10.00.Pośliśmy prawie na pierwszy ogien,jako drudzy.
Poszło dobrze ...no prawie .Szybka "zetka" ze smyczą bez smyczy,komendy,bieganie i aportowanie......
No i tutaj już nie było jak wcześniej.Aport poleciał ......bardzo wysoko w górę ...... więc ....sprytnie szybko wycofałem się do tyłu aby wygladało że to mały pobiegł po aport.Wczesniej krótka chwila przeciągania się dla rozgrzewki.Jako tako udawal ,że przynosi ten aport .
Na koniec pokazanie zębów ................ ot i wszystko i koniec .
Na placu pozostawali tylko zdający reszta była jakie 100-200 metrów dalej za barakami/garażami.
Na koniec szal podczas wręczania medali i puchrów no i do wglądu PAPIER!!!..
Egzaminator zwinął się i zostalismy sami z grillem ,kiełbaskami ...no i co niektózy ci co bez samochodów z flaszkami.
Najbardziej obawiałem się ,iż rana na paluchu daje mu sie we znaki do dziś ( ostatnio odnowiła mu się i lekko napuchł mu ten jeden paluch ...... znów dostawał zastrzyki,tabletki na zaognienie ) . Juz chyba jest dobrze ale muszę zbastować i pozostac przy spokojnych lekkich spacerach.... .

piotr
p.s.....od kilku dni rwie się do gonienia za aportem aż chuczy , z powrotem juz gorzej.od kilku dni uczymy sie tropienia i cierpliwości
Piter jest offline   Reply With Quote