Hmmm, moglibyśmy czekać, aż się młody wypłacze. Tylko czy to nie jest tak, jak z zostawaniem samemu, tzn. czy nie powinno się pilnować, żeby psisko nie osiągnęło "progu paniki"? Wyszłoby na to samo, bo obecnie też nie lecimy do klatki przy każdym piśnięciu, tylko czekamy na moment spokoju.
Wygląda na to, że wracamy do punktu wyjścia, czyli: obserwować, nie panikować i z rozsądkiem, z rozsądkiem...