Temat płci zaintrygował mnie mocniej

I mimo, że całym sercem jestem za samcami (z wielu względów), to w opisanej przez Ciebie sytuacji rodzinnej skłaniałabym się do suki. Bo to, co będzie się działo w relacjach psa z otoczeniem na zewnątrz, to sprawa kontroli, ale rodzinnie chyba lepiej wpasuje się suka, zwłaszcza, że ja nie słyszałam o "walkach o (TFU!) dominację" w wykonaniu suk. Zakładam więc, że są jednak ciut bardziej uległe i po głowie (szczególnie wraz ze wzrostem hormonów)nie chodzą im pomysły na próby sił. Zakładam oczywiscie, że niechlubne przypadki ostrych konfliktów miedzy ludźmi a psem wynikały faktycznie z próby sił, a nie durnych, ludzkich błędów.
Co do szkolenia, znów z obserwacji oraz autopsji-szkolenie bez przerw. W tej chwili powszechny jest schemat: przedszkole, dyplomik, szkółka na podstawowym poziomie-dyplomik. Koniec. Później pies dorasta i wracamy myślami do konieczności powrotu na ćwiczak, a tam niespodzianka i 3 kroki wstecz. Gdyby zamienić te nic nie znaczące pseudo zaliczenia podstawowych poziomów na po prostu ustawienie sobie przynajmniej 1-2 dwóch spacerów w tygodniu na placu szkoleniowym - i nie ma, że upał, że zima, że pada i że wiatr nie z tej strony-to byłoby znacznie łatwiej.
Dlatego polecam zaprzyjaźnienie się z jakąś szkołą i nie porzycanie jej przez przynajmniej pierwsze 2 lata. Zaoszczędzi to ludziom wielu frustracji