Przypadek 1: Ciemne Zlo probuje mi cos buchanc z lodowki. Krotki chwyt za kufe i wrrrr.
Przypadek 2: Lobuzuje z daleka ode mnie i jest tak zajeta, ze mnie nie widzi -> leci kapec, papierosy czy cos takiego, co jak trafi - krzywdy nie zrobi.
Przypadek 3 (zbrodnia) - wacha szczurke i nagle probuje zlapac ja zebami. Poniewaz jest blisko (kontakt fizyczny z psem, reka kontroluje od dolu jej pysk) a nie mam czasu przekladac reki do chwytu za kufe (szczur moglby nie przezyc

) druga reka lapie za kark i odciaga psa (krotko i szybko), BARDZO stanowcze NIE! ( takie z RRRRR w srodku). Naprawde gwaltowne. Mloda zazwyczaj (na razie

) wywala sie na ziemie, wiec juz jej nie trzymam (bo po co?), tylko sobie powarcze jeszcze i poszczerze sie. Stanowczo. Ale nie za dlugo. I koniec sprawy. Czasem, jak jeszcze stoi na lapach, zarywa jeszcze klapa (nie moge sie tego pozbyc u siebie i pocieszam sie, ze to naprawde wyjatkowe okazje).
Z reszta Dewi prawie od razu probuje wylizywac mi szyje, wiec zostaje mi tylko mruczenie pod nosem.
Co do szarpania smycza, to czasem go naduzywam (jak Mloda dostaje glupa na spacerze z innymi psami)

. Jak nie dociera "wolniej", jest lekkie napiecie smyczy. Ale jak pociagnie mocniej (to juz chyba kwestia indywidualnej tolerancji), ruch reki jest mocny i krotki. I czasem pomaga. Jak mam wiecej czasu, po takiej korekcie pies jest sadzany na 10-20 sek i dopiero potem idziemy. U nas daje lepszy efekt niz drzewko lub odwracanie sie i marsz w przeciwnym kierunku.
Gaga ostatnio zwrocila mi uwage, ze strasznie duzo przy tym gadam. Non stop "Dewi wolniej lub wolniej"

. Moze nastepnym razem sprobuje bez uzycia glosu. Sama korekta "mechaniczna".