Quote:
ale jak te greystery zapieprzaja az trawa leci to milo popatrzec . No i coz tego ze wilczak sie nie pomyli jak se bedzie tuptal niespiesznie...
|
Jacek jak wiadomo "startnął se" z Łowcą raz na próbę w zawodach canicrossu i na podstawie tego mogę powiedzieć, że problem byłby w zasadzie tylko wtedy, gdyby rozpoczynali stawkę.

Owszem, Łowca należy do psów energooszczędnych, ekonomicznych i raczej nie uznaje biegów dla samego biegania, ale w takich sytuacjach jak zawody (to samo dotyczy dogtrekkingu) włącza mu się bardzo specyficzny "dopał".
Oczywiście w jego wypadku problematyczne mogą być również w niektórych przypadkach "mijanki" z innymi psimi uczestnikami zawodów, bo o ile greystery i inne pociągowce biegną dla samego biegu, tak on nie zapomina o tym, co się koło niego dzieje.
Ale też nie oszukujmy się; te psy które na zawodach "dają z siebie wszystko", tak naprawdę nic oprócz tego nie mają, one żyją tylko tym. Być może nawet treningi i zawody to jedyna ich możliwość pobiegania. No i są w ten sposób szkolone od małego. W tej sytuacji nie dziwi, że w to co robią, wkładają całą swoją psią duszę.

Z tego co sama obserwowałam, obserwuję oraz słyszę, jeżeli ktoś myśli na serio o jakichkolwiek sportach i chce w nich osiągać konkretne wyniki, musi dość szybko wybrać; czy chce mieć "domowego niuniusia", który wiedzie normalne życie, z którym - owszem coś tam można robić, ale raczej dla zabawy, albo stawia na wyniki i wtedy nie ma zmiłuj się; pies "służy" tylko do trenowania i zawodów i to dotyczy wszystkich ras, nie tylko wilczaków.
Tymczasem z Łowcą - kompletną świeżynką w dodatku lubiącą spuścić łupnia innym psom, jakoś się dało. Skoro więc z nim się dało, to sądzę, że przy odpowiednim szkoleniu z innymi wilczakami dałoby się spokojnie zawalczyć. Ale tu się zgodzę z Margo; chyba wolałabym, aby "moje" wilczaki nie dostały się jednak w ręce aż takich wyczynowców.