Nie zgodzę się, wspomniałam wyraźnie, że ten problem przerabiałam, zresztą dwukrotnie i o sporej sile natężenia. Nie teoretyzuję, mówię na podstawie doświadczeń. Szantaż w postaci słów, że ktoś sięgnie po drastyczniejsze środki, do mnie nie trafia. Jeśli ktoś miałby tak małą wiedzę i przede wszystkim
brak chęci rozwiązania problemu-należy zadać pytanie-po diabła mu pies i dlaczego wcześniej nie zgłębił tematu.
Nie pisz mi, że znikną tematy o doświadczeniach, bo podczas okresu 'burzy i naporu' Cheya dzieliłam się swymi 'wpadkami' dość porządnie. I dopóki kilku oszołomów nie zaczęło wykorzystywać na innych forach tu przeczytanych 'wynurzeń' aby oczerniać i ludzi i psy - zawsze taka wymiana przynosiła jakieś rozwiązania (vide: sposoby Mandżurka). To nie jest wstyd, ani porażka życiowa, że chwilowo dajemy się pokonać problemowi. Jak dotąd nawet wilczakowe hardcore'y oswoiły zostawanie w domu, choć my-właściciele nadal mamy w pamięci te potężnie stresujące czasy. Więc się da, ale jak pisał m.in. Jaskier-są wzloty i upadki, ale trzeba być konsekwentnym (coś podobno deklarowałeś w tej dziedzinie?

)
Ja osobiście buntuję się przeciwko metodom, które (IMO) są nieetyczne i idą na skróty, często kosztem psa.
Ale to moje osobiste, prywatne stanowisko.