Szukając czegoś innego, przypadkiem trafiłam na ten stary wątek i pomyślałam że warto go odkopać w celach edukacyjnych

Na jego podstawie widać, że życie pisze niesamowite scenariusze, zupełnie nie do przewidzenia, stąd nie warto zaperzać się na zapas, nawet jeśli ma się ochotę komuś akurat "dołożyć"
Padały pytania czy i dlaczego należy badać na DM nie tylko rodziców, ale i szczeniaki? Czy ważne są oficjalne certyfikaty, czy wystarczą same wyniki? Gdzie badać? Czy ukrywanie wyników badań ma sens?
Argumenty, które tu padały dotyczyły możliwych manipulacji wynikami, prawdopodobieństwa wystąpienia mutacji, znaczenia certyfikatów, rzetelności badań i pozycji laboratoriów na rynku, sensu ujawniania lub nieujawniania wyników, kłamstw na temat samych badań, zdrowego rozsądku, itd.
Nikomu nie przyszedł do głowy przypadek, że
renomowane laboratorium może się po prostu
pomylić i podać fałszywy wynik w formie pięknego certyfikatu!
Nikt nie pomyślał i nie napisał, że trzeba badać szczeniaki, bo w ten sposób można wykryć błąd w badaniu rodzica!
Po półtora roku dostępności badań genetycznych widać, którzy
hodowcy w tym czasie przebadali wszystkie swoje psy i oficjalnie podali wyniki na swoich stronach, a którzy albo nie przebadali, albo trzymają wyniki.... no własnie, dlaczego nie podają, skoro podobno to "nie boli"?
Widać też, którzy
właściciele podali wyniki swoich psów, a którzy trzymają je pod XXX w bazie Mijke. Pytanie, jaki sens ukrywać je nawet teraz, kiedy znanych jest tak wiele wyników krewnych, że w wielu wypadkach można je wydedukować?
Z mojej strony szczególny szacun dla Eurysiów, za publiczne wyświetlenie pomyłki Laboklina i dla tych hodowli, które przebadały wszystkie swoje psy na DM, DW i podały oficjalne wyniki na swoich stronach lub/i WD.