No to inna sprawa, że w Polsce ogólnie jest żenująco niski poziom wiedzy na temat zwierząt rasowych w ogóle. Jestem teraz na praktykach na wsi i ostatnio u jakiś rolników gospodyni i dzieciaki przyniosły na rękach pieska, pytają doktora czy to mały, czy szczeniak. Jako że doktor się psami nie para, to ja mu (temu psu:P ) do pyska, tam same mleczaki, więc mówię, że szczeniak. Oni opowiadają, że go znaleźli na ulicy w mieście, biegał i nikt się nie przyznawał, to wzięli. I pada pytanie - jaka to rasa? Więc ja, zgodnie z tym co widziałam, mówię, że kundelek. A oni, niemalże obrażeni (!), że nie, że to ratlerek!

No cóż, koło ratlerka to może kiedyś stało, łapki może nawet ratlerkowate były, no ale, na litość!
U nas wszystkie psy ze stojącymi uszami i w umaszczeniu czarnym podpalanym to "wilczury", a jak mały i na cienkich nóżkach to ratlerek (nic to, że 2 razy za duży :P). Żebyście widzieli jakie ja widziałam "pudle" i "sznaucery miniaturowe" w lecznicy...

Czasem naprawdę się zastanawiałam, czy ja aby na pewno wiem, jak wygląda sznaucer! ;D
Spotkałam za dużo już ludzi zdziwionych i oburzonych, że CzW tyle kosztuje, stwierdzających, na moją (naiwną chyba) sugestię, że "psy rasowe tyle kosztują", że przecież husky'ego można za 300 zł kupić. I zupełnie ich nie obchodzi fakt, że pies bez papierów (jakichkolwiek, już ja nie mówię tu o jakiś pseudo-związkach, bo jakikolwiek papierek potwierdzający "rasowość" psa jest lepszy, niż żaden - połączony z przekonaniem, że to JEST pies RASOWY) to nie jest rasowy zwierzak i że taniej im będzie wziąć psa ze schroniska, bo za złotówkę, nie za 300, a wyglądem też mogą sobie znaleźć podobnego do husky'ego czy czegoś tam innego, co akurat jest modne.