Rona, to jest naprawdę zadziwiające. Łapki jak to łapki -marzną, jak się na chwilę przystanie (wiadomo - śnieg w permanentnym kontakcie z ciepłą poduszką musi się nieprzyjemnie czepiać), ale moja też łysa, z gołym niemal brzuchem (w końcu od leżenia na kanapie i stojenia durnych min futrem się nie obrasta) uwielbia uwalić się w śniegu i sobie poleżeć (jak ma czas) z minutę czy dwie. Bobrowanie w śniegu po uszy też jest OK. Ja już wyciągnęłam wełniane kalesony i kupiłam KOSZMARNIE niewygodne, ale ciepłe buty, żeby sprostać wymaganiom panienki. Nie mam pojęcia, dlaczego rozwalony do żywego mięska pazur jej nie boli przy tym przekopywaniu kilogramów śniegu. Odkąd przestała kuleć może szaleć. Aby łapy nie stały cały czas w śniegu. W locie je ogrzewa czy jak?!
__________________
|