Och, jak ja lubię temat burczenia - znany i lubiany z czasów 7-tygodniowej Dewini przy kości. Dużo literek wyczytanych i napisanych minęło .....
Ale nie o tym chciałam.
1)
Spacer w zestawie standardowym - dwie baby, Dewi i Eury.
Eury burczy na Panią Swoją Ukochaną a do mnie nic. Nawet łapanie za ogon mi wybaczył. Ale Danka pogłaskać w ciszy nie może. Przepychanki??
A nie - z obcą babą się po prostu na poważne tematy nie gada ale Pańci trzeba jakoś powiedzieć, że boli cuś i żeby uratowała.
2) Ochrzanię każdego, kto burknie na Dewi za to, że burczy na Igiego. Dzięki temu synalek patrzy, na co wchodzi, w głowie mu nie postoi ciągnąć psa za uszy i robić inne głupoty a ja nie muszę strzępić języka jak zmęczony pies śpi na kanapie - sama mu powie, że TERAZ nie zaglądamy jej do pyska z latarką i nie głaszczemy po łapie. Suk nie musi nawet głowy podnosić. W miarę jak młody mądrzeje burczenie jakoś cichsze...
__________________
|