View Single Post
Old 13-11-2012, 10:01   #14
Grin
Wilkokłak
 
Grin's Avatar
 
Join Date: Aug 2008
Location: Katowice
Posts: 2,220
Default

Quote:
Originally Posted by z Peronówki View Post
Jest jeszcze jedna sprawa - w "realu" (w naturze) wilczakowi moze wlaczyc sie stroz/obronca... Trzeba miec na uwadze, ze czesto namiot staje sie "buda", ktorej trzeba pilnowac... I pies, ktory na codzien jest milym niuniusiem kochajacym wszystkich "w terenie" moze strozowac. I to aktywnie...
Czesto jest z tym problem na szlakach - co bylo np widac podczas wiekszych wypadkow na Slowacji... Bure mogly maszerowac w grupie i akceptowaly wszystkich dwunogich uczestnikow... ALE czlowiek maszerujacy z naprzeciwka - to juz byl ktos, kogo trzeba bylo sprawdzic, albo i oszczekac... I problemy lub nieprzyjemnosci gotowe...
To prawda, mogę to potwierdzić z własnego doświadczenia z Łowcą (z wyjątkiem tego pilnowania namiotu, bo nie spaliśmy z nim pod namiotem); zdarza się, że Łowca inaczej zachowuje się w terenie który dobrze zna, a inaczej tam, gdzie jest pierwszy raz. Gdy pierwszy raz pojechaliśmy z nim w Karkonosze, widać było na początku tę nieufność to tych "dziwnych ludzi" z plecakami i niekiedy nietypowym (dla niego) odzieniem. Zdarzało się oszczekanie, gdy ośmielili się zbyt długo wpatrywać mu w oczy i/lub mu "niuniać", że taki ładny wilk. Raz nawet oszczekał leżący duży korzeń... (nota bene widok jego miny,gdy już się zorientował, jakiego głupka z siebie zrobił - bezcenny ). To się jednak zmieniało w miarę, jak się oswajał z sytuacją. Gdy przyjechaliśmy tam po jakimś czasie kolejny raz, czuł się już jak u siebie i turyści (obojętnie jak ubrani nie wywoływali już żadnych reakcji.
Inna sprawa:
Quote:
Za to że wszyscy piszą, że chodzą z psem i nie ma większego problemu z uciekaniem psa do lasu albo w nocy z namiotu to dla mnie miłe zaskoczenie; myślałem, że to większy uciekinier.
Właśnie sam Wilczak z charakterystyki i opowieści wydawał mi się idealnym psem do szwendania się, takim, dla którego takie chodzenie to sama frajda. Tyle, że obawiałem się, że to szwendanie może mu się za bardzo spodobać - do tego stopnia, że już nie wróci gdybym takiego psa miał, pewnie i tak bałbym się na początku spuszczać go ze smyczy na odludziu albo w lesie.
Zauważyłam właśnie, że ludzie nie mający wcześniej doświadczenia z wilczakami często sądzą, że on w tym względzie jest podobny do haszczaków, co zresztą jest w pewnym sensie zrozumiałe, skoro przy każdej okazji podkreśla się niezależność wilczaków.
Jednak ta "niezależność" w ich wypadku objawia się inaczej. Nie chciałabym też, żeby wypowiedzi w tym temacie wprowadziły Cię w błędne mniemanie, że nie trzeba się spodziewać problemów z latającym luzem w lesie wilczakiem. Owszem trzeba, ale nie są to problemy typu ucieknie i nie wróci. Owszem - wróci, ale najczęściej wtedy gdy sam zechce, tj. po załatwieniu "swoich spraw", tzn. akurat tego, co w danym momencie go zaciekawiło; grzybiarz w krzakach, ścierwo do wytarzania/zjedzenia, sarna do zapolowania, pies do spuszczenia mu manta itd itd itd... Oczywiście stopień zdyscyplinowania wilczaków jest bardzo różny i zależy od włożonej wcześniej w nie pracy, wieku, ale także od charakteru (te bardziej odważne będą czuły mniejsze opory przed chwilowym odłączeniem się od stada, a wręcz będą się czuły w obowiązku sprawdzenie, czy stadu nic nie zagraża) niż te mniej pewne siebie. A także od "atrakcyjności" bodźca (np. zapachu). Tutaj w zasadzie wszystko zależy od nas, od naszej czujności; czy zareagujemy w odpowiednim czasie, żeby psa (z którego zmysłami nasze "ludzie niedoróbki" nie mogą się równać) zastopować, przywołać do siebie itd. Jeżeli przegapimy odpowiedni moment, to wtedy najczęściej możemy już tylko czekać, aż pies wróci i modlić się, żeby to co go zainteresowało, nie okazało się czymś niebezpiecznym dla niego (albo zbyt śmierdzącym ).
Z mojego doświadczenia wynika, że po kilku godzinach marszu zwłaszcza w górskich warunkach, poziom mojej czujności drastycznie spada.
Grin jest offline   Reply With Quote