Dziękuję za życzenia w imieniu "O"-szołoma...
A teraz kilka słów refleksji....

Muszę na wstępie zaznaczyć, że jeśli kiedykolwiek źle powiedziałam o Laili, to mam się z czego spowiadać..... Laila to mój ukochany anioł jest, to moja >gwiazda zaranna<, to moje najpiękniejsze wyluzowane psie wieczory i ranki, to brak drżenia rąk, to krótki czas kradzieży i mordów, to wspólne picie piwa dla relaksu a nie w celach ukojenia zdruzgotanych nieodwracalnie nerwów.
A teraz mogę przejść do Ozzika.....
To sukinsyn pierwszej wody, to oczy dookoła głowy, to zniszczone rodowe zastawy, to rozpirzone kolejne posłania, to chodzący głód, &chaos, &panik..... To uśmiech od ucha do ucha, to łajdacki uśmiech z niepowtarzalnie marszczonym nosem, to obietnica dalszego kombinowania, to chroniczne wyzwanie intelektualne i wyścig by być ciągle o krok przed jego wyobraźnią, to przytulanie, buziaki i radośnie merdająca kita, to koła do góry, by i o jajkach nie zapomnieli przy podziwianiu /co wprowadza w stan napięcia Rumpla-kastrata/, To miłość, oddanie i wierność... To nadzieja, że jednak będzie lepiej, bo melisy schodzi już mniej....To dowód, że miłość góry przenosi i jest bez względu na cokolwiek......
A tak swoją drogą......... to teraz, po tych wszystkich traumatycznych przeżyciach, zanim wejdę na FB czy WD podziwiać szczeniaki, najpierw /w ramach dbania o własne zdrowie psychiczne/ walę się gumowym młotkiem kilka razy w łeb, by znowu mnie nie zakręciło...............

Ozzy wczoraj sam uczcił swoje urodziny /nie chciał czekać na prezent kostny/..... z garnka stojącego na kuchence wsiorbał ok. 3 litrów ogórkowej.....


I na koniec mogę tylko sobie z głupkowatym uśmiechem westchnąć: "Boże chroń Puchatka......" i jak mantrę pozostaje powtarzać: "co nas nie zabije to nas wzmocni" /w wersji niecenzuralnej/
...
A po Świętach biorę się jednak za konstruowanie szafek kuchennych na wysokości 2m i nowych zabezpieczeń do drzwi i drzwiczek najróżniejszych.... tak na wszelki wypadeczek....

