No to bedzie anegdota, dlaczego pani Zofia nie lubi wilczakow...
Otoz sami ja w tym zdaniu utwierdzilismy z Boltonem.....

Gdy Bolo mial 5.5 mies postanowilismy odwiedzic wystawe w Lodzi. Okazalo sie, ze w tym samym czasie w Pabianicach ma byc Zofia wiec postanowilam polaczyc oba wyjazdy...
Wstalismy rano w piatek, pakowanie, 3 km spaceru na dworzec PKS. Potem autobusem do Zielonej Gory, tam znow spacer i czekanie na pociag. W nocy podroz do centrum Polski - pociag zapchany, wiec jechalismy na korytarzu. Nad ranem bylismy w Lasku. 2 godz czekania i pociag do Lodzi. Marsz z Kaliskiej na stadion. Pol dnia bylismy na wystawie, potem przemarsz przez pol Lodzi pod Central. Tam zlapalismy tramwaj do Pabianic. Kolo SDH przesiadka do autobusu i na koniec przemarsz na Businke...
Ja i 5 miesieczny szczeniak wilczaka bylismy 30 godzin na nogach (i xx pokonanych km na liczniku) , ale dotarlismy... Boltonek uwalil sie na trawce... Zofia probowala go czyms zajac, ale wiadomo jaki byl efekt... Mowilam, ze pies ma dosyc, ale uslyszalam, ze to nomalny dla tej rasy brak checi do wspolpracy z czlowiekiem

, a jako przyklad dobrego uzytka pokazala nam swiezutkiego dobka...