Quote:
Originally Posted by Joanna
To dlaczego, u licha, tyle czw - psów pełną gębą, i to z krwią ONków, się po latach do wystaw nie może przyzwyczić.
|
Bo z wilczakami rzadko robi się to, do czego były selekcjonowane

W wojsku rozmnażano osobniki, które miały być skuteczne w tropieniu uciekinierów przez zieloną granicę i zatrzymywaniu ich. Miały być samodzielne - podejmować racjonalne decyzje. Czytałam, że otwierano zdalnie kojec i dwa psy musiały same podjąć akcję, dopiero za nimi podążał ludzko-psi patrol i szedł po śladach pierwszej pary. Nikt nie mówił psam JAK maja tropić, nikt nie wydeptywał im śladów i nie wkładał smaczków. Nikt nie oceniał czy dostatecznie nisko trzymają głowę w czasie tropienia i JAK skaczą na uciekiniera. Z tego co czytałam na temat założeń twórców rasy - psy były nagradzane za skuteczność działania, a nie za techniką. Posłuszeństo było jedynie środkiedm do celu, a nie celem samym w sobie.
Jeśli się mylę, proszę mnie poprawić, a że jestem przed poranną kawą - proszę uprzejmie nie czepiać się słówek. Chodzi mi o to, że ćwiczenie umownych konwencji egzaminacyjnych - gdzie wilczak nie widzi racjonalnego i realnego celu swojego działania (bo stanie na pudle takim nie jest!), powoduje, że wytresowany pies, owszem zrobi to, co ma zrobić, ale najczęściej bez błysku. I trudno mu się dziwić. My tak mamy z aportem. Owszem, Lor poleci, podejmie przyniesie nawet metalowy przedmiot raz, dwa, góra trzy, a potem oleje komendę i zajmie się swoimi sprawami. Bawiąc się z psami-aporterami - nawet jak doleci pierwsza, od razu przedmiot odda psu któremu bardziej zależy na zasadzie "a weź sobie, jak tak chcesz". Dlatego rąbanie z nimi posluszeństwa, to wg mnie trochę zawracanie rzeki kijem. Pewnie, że znajdą się osobniki w których więcej ONka niż wilczaka, albo właścicele się zatną w sobie i które będą osiągały sukcesy, ale w rasie nie o to chodzilo!!! Nie wiem jak to jasno wyrazić, ale z moich obserwacji wynika, że wilczak jest zbyt inteligentny i pragmatyczny (na ludzki sposób) i zbyt samodzielnie myślądcy, tj. za mało polegający ślepo na człowieku żeby mógł dorównać ONkom czy malionom na ćwiczaku.
Stąd Wilczaki moim zdaniem genialnie nadają sie do tropienia i rewirowania użykowego, tylko jest jedna przeszkoda. Aby pies był ratownikiem pełną gębą, ratownikiem musi też być jego przewodnik. Ilu właściceli wilczaków ma czas, energię, kondycję i MOTYWACJĘ aby sie w to bawić? Tym bardziej, że to bardzo mało widowiskowa działalność, żmudna, właściwie ćwiczy się trochę sobie, a muzom, no i trzeba to lubić. Jeśli robi się to amatrosko wcale nie wiadomo czy i kiedy umiejętności psa się przydadzą, zaś kiedy pies naprawdę pracuje, tj. w czasie akcji poszukiwawczej nie robi mu sie fotek, bo nikt nie ma do tego głowy, czyli nie będzie się można tym potem za bardzo chwalić.
Zgadzam się, że ostatnio często hoduje sie na wygląd, a mało na charakter. Są hodowcy którzy w zapowiedziach miotów przekleją ten sam tekst na temat reproduktora - nie pamiętam dokładnie jak szedł, ale każdy miał mieć "małe ucho, jasne oko, i krótki ogon oraz świetny charakter".

Uczciwy hodwoca powienien napisać "mam nadzieję, że szczeniaki z tego miotu będą miały dobre charaktery" - a nie, że na 100% tak będzie, bo geny nawet stablinych rodziców mogą przy mendlowaniu zaszaleć i szczeniaki/psy będą miały problemy.
PS Kiedy czytam niektóre posty w tym wątku, to nachodzą mnie wątpliwości, czy aby na pewno mam w domu wilczaka

Nie dość, że niczego i nikogo się nie boi, to jeszcze kiedy trzeba, pracuje jak umie najlepiej - w skupieniu, pełnej koncentracji, olewając sarny i obce suki! Pomimo, że nie ma "idealnie jasnego oka" i "malutkiego uszka" nie zamieniłabym jej na żadną inną