Quote:
Originally Posted by netah
Moich rodziców Beryl zna bardzo słabo, to dla niego praktycznie obcy ludzie. I jednego i drugiego zaatakował gdy nieopatrznie znaleźli się w tym samym czasie na terenie jaki Beryl uznawał za swój rewir. Obydwa ataki udało się przerwać bezkrwawo.
|
Nie wyciągałabym z tych historii jakichś daleko idących wniosków. Z dwu powodów; po pierwsze wilczaki mają bardzo dobrą pamięć. Trudno to zrozumieć, ale niekiedy wystarcza im jedno spotkanie, aby w trakcie kolejnego witać tego "kogoś", jak starego znajomego. Bywały też sytuacje, gdy Łowca się... pomylił (nie aż tak bardzo jak Beryl w przypadku Twoich rodziców), ale wyraźnie było widać zmianę jego zachowania i nastawienia do danej osoby, gdy zweryfikował swoją pomyłkę. Może Berylowi też się "odblokowała" w pewnym momencie jakaś "klapka w pamięci" i umożliwiła bezkrwawe zakończenie tego nieszczęśliwego zdarzenia.
Po drugie; rodzice to jednak nie bandziory. Jeśli to prawda, co piszemy, słyszymy i czytamy o wilczakach, one bardzo dobrze potrafią ludzi "czytać". Może po prostu w pewnym momencie do Beryla dotarło, że oni nie stanowią zagrożenia i odpuścił. W przypadku bandziora, mogłoby być inaczej.
Oczywiście to tylko moje "głośne myśli" i jeden z możliwych wg mnie scenariuszy.
W każdym razie postawiłabym tezę, że podejście normalnego, stabilnego wilczaka do człowieka (w tym atak) różni się od jego podejścia do zwierząt. Dla normalnego, stabilnego wilczaka człowiek jest jednak pewnym "tabu" i musi się (ten człowiek) dość mocno "postarać, żeby wilczak zaatakował go "na serio i do końca"... Każdy z nas chyba był świadkiem, jak jego pies w różnych (nie zawsze dla nas jasnych okolicznościach) kogoś postraszył. Można to nazwać atakiem. Ale też nie łączyło się to z określonymi konsekwencjami. Kończyło się to np. chwytem za rękę, albo w ostateczności za... tyłek,

albo w ogóle niczym. Jednak więc potrafią zapanować nad swoimi emocjami w stosunku do człowieka. Być może właśnie szkolenie ma za zadanie m.in. nauczyć psa przekraczania tego tabu?