Quote:
Originally Posted by Gaga
No prosze, raptem rok stycznosci z tym swiatem plus kilka lat czytana listy o wystawach i jakie trafne wnioski, chyba jestem z siebie dumna 
|
Oj, Gaga. To bylo tylko takie ostre pochlebstwo majace na celu uzyskanie przychylnosci dyskutanta i przekonanie go do wlasnego punktu widzenia...
Quote:
Originally Posted by Gaga
Przesadna antropomorfizacja psow w tym zakresie powoduje, ze opadaja mi czulki 
|
Tez. Z drugiej strony ludzie sa tylko ludzmi... Only a human....
Quote:
Originally Posted by Gaga
No wlasnie... czyli ja mam latwiej  Bo ja moge sobie pozwolic na ocene nieco inna niz profesjonalna;D Po te zawodowa pojde i tak do specjalistow;p
|
Ano latwiej... Choc wracamy do poczatku: i tak musisz miec gdzies tam w glowie to podejscie "hodowcy" (albo chocby "wystawcy"), aby nie wpadac we wscieklosc jak spec napisze "xxxx u psa mogloby byc lepsze"....
Quote:
Originally Posted by Gaga
I znowu inny punkt widzenia  Ja generalnie piszac o charakterze mialam na mysli kontaktowosc.
|
Wiesz i tu wlasnie wpada przyklad tego psa-stroza.... On nie jest kontaktowy, nie jest mily i sympatyczny... Nie da sie "lubic"... Ale z wlascicielem zyje mu sie dobrze, dobrze do siebie pasuja i jaki PIES tez jest swietny...
Quote:
Originally Posted by Gaga
Moze nie powinnam sie przyznawac ale wielka "miloscia" Cheya jest SAMIEC , a wlasciwie dwa...
|
A jednak...!

A widzisz - wyplywa to co bylo juz widac jak Chey byl mlody...
Quote:
Originally Posted by Gaga
czy to rujnuje jego potencjalna kariere reproduktora bo ktos moze nie chciec miec do czynienia z psem ktory kocha inaczej?
|
To zalezy czy jest bi-, czy homo-...
Quote:
Originally Posted by Gaga
 A moze z drugiej strony: moze wlasciciele obu samcow maja jakies nadzieje na specjalne wzgledy i zaczna nas unikac gdy dowiedza sie ze Chey mial cos do czynienia z jakas suka?? To bylby cios....to zlamaloby niejedno serce..... 
|

A ja powinnam byc wsciekla na Zwiazek.. Camio tez... Bo jego miloscia a dwie pannym, ktore sa...owczarkami anatolijskimi.... I klapa...

O Belce i jej milosci do sznaucerka miniaturki nie wspomne...
Quote:
Originally Posted by Gaga
Moze gdyby psy czasem same decydowaly byloby inaczej? 
|
Mowisz, ze na nastepnej wystawie puscimy na ringu wszystkie psy, a ten ktory zostanie na placu walki dostanie CWC i NPwR?
Quote:
Originally Posted by Joanna
Czyli jednak sa ludzie na swiecie i jest spora szansa, ze jeden wystawca "wystawi" drugiemu jego psa (wyobrazam sobie przyczyne takiej koniecznosci z trudem, ale wyobrazam) tak, jak wystawia swoje psy albo i jeszcze lepiej
|
O to mozesz sie nie bac...

To mimo wszystko codziennosc...
Quote:
Originally Posted by Gaga
Za "rozczochrana szczotke na szczudlach " to nigdy w zyciu ale o zuzytej to nie bylo
|
No i sie zaczyna...
Quote:
Originally Posted by Joanna
No proszę, tu człowiek patrzy za granicę, a w jego rodzinnym kraju tez nie brak przykładów pięknych zachowań
|
Bo w oko i pamiec mocniej zapadaja te negatywne...

Swojego czasu Kama nie raz pomagala nam wystawiac psy.... Czasem lepiej tego nie robic: gdybys widziala jak w Glogowie Bartek wystawial Pinki... Nie dosyc ze zeszli wtedy BIS 2 to po takim pokazie pieknego handlingu wstyd bylo wchodzic na ring z wlasnym psem...

Zobacz kto robil VZ1 z Andariel i Amberkiem. Kto zaliczyl VZ1 w tamtym roku z BOTISKIEM. I to wszystko bylo dobrowolne.... Takich przykladow jest masa....
Oczywiscie nie zawsze jest to mozliwe, bo pies nie z kazdym pojdzie i nie z kazdym bedzie wspolpracowal, ale jak (tfu, tfu...) skrecisz noge i nie bedziesz w stanie psa wystawic, czy zaliczyc biegu to zawsze mozna na kogos liczyc...
Swojego czasu robilismy z Pavlem wypady "wilczakowe". Wystarczalo tylko sprawdzic trase, zadzwonic lub przeslac email do wlascicieli po drodze i byl zalatwiony nocleg, poczestunek i mile spedzone chwile....
Gdy wiezlismy Fellow dla Per Olav'a to zatrzymywalismy sie u ludzi w Niemczech i Danii, z ktorymi nie bylo nawet jakiegos super kontaktu - nie byly to takie kontakty jakie ma sie teraz czasem przez Wolfdoga...

A poznalismy mase fajnych ludzi...
Swojego czasu byla niezla akcja z Philippe (ten to ma szczescie

) - wracajac z obozu w Slowacji mial stluczke w Pradze. Niby nic, ale samochod nie do jazdy. A ze auto japonczyk, wiec naprawa miala trwac cos kolo tygodnia... Mial ze soba 4 psy, w domu czekalo cale stado, ktore wymagalo opieki, a on wyladowal w Czechach bez znajomosci czeskiego... Jeden telefon do Pavla i juz mial osobe, ktora mimo, ze miala swoje zycie i swoje obowiazki i w sumie zadnych zobowiazan wobec zupelnie obcej osoby pomogl we wszystkim! Wszystko zalatwil na tip top...
Teraz czasem nawet trzeba utrzymywac swoje wyjazdy w tajemnicy, bo potem dostajesz listy np od wlascicieli z Wloch - byliscie w poblizu na kryciu w Slowenii i nie wpadliscie!!!

I glupio nawet jak rzeczywiscie nie bylo na to czasu...
Wiec akurat wedlug mnie tych plusow i pozytywnych zachowan jest o wiele wiecej niz negatywow... Ale i o minusach tez trzeba mowic, bo nigdy nie jest tak dobrze, aby nie moglo byc lepiej..