Nie zawsze jest dobrze, nie zawsze jest milo... W niektorych rasach mamy wlasne krajowe piekielka... I wsrod wilczakow niejedno z nas zna opowiesci z serii 'horrorki'...
Na dworze wiosna, przygrzewa sloneczko, wiec temat jest troche nie na miejscu... bo smutny. Ale wydaje mi sie, ze temat wart jest poruszenia, a pies o ktorym mowa jako ofiara ludzi, ktorzy powini byc za niego odpowiedzialni, wart jest poswiecenia mu tego tematu.... Ku pamieci....
Cztery lata temu, 08 lipca, w belgijskiej hodowli 'de New Flame' przyszlo na swiat 7 szczeniaczkow. Byly wsrod nich dwa pieski - Buck i Barlik. Kilka tygodni pozniej przyszedl czas, by male powedrowaly do nowych wlascicieli. I tu hodowca zlamal pierwsza zasade "nigdy nie sprzedawac rodzenstwa niedoswiadczonym wlascicielom". Bracia trafili w rece delikatnej kobiety - Yasminy. Gdyby nie to, ze psami opiekowal sie takze jej przyjaciel to pewnie nie bylaby w stanie poradzic sobie nawet z jednym CzW...
Pierwsze niepokojace informacje zaczely docierac po spotkaniach wlascicieli CzW - ze psy sa kompletnie niezsocjalizowane, kompletnie niewychowane i problematyczne. Probowali doradzic, ze psy powinny udac sie na szkolenie, ale niestety podejscie "na Zachodzie" jest w wielu wypadkach odmienne do tego, co znamy u nas, czy w Czechach lub Slowacji. To bylo kolejnym bledem: wilczakow nie mozna traktowac jak wilkow. Jesli ktos chce psy wychowywac "naturalnie", zapewnic im "wolnosc" i pozwolic kierowac sie "naturalnymi" instynktami musi sie liczyc z tym, ze psy nie beda sie nadawaly do zycia w spoleczenstwie. Ze beda musialy byc trzymane tak samo jak wilki: na zabezpieczonym, zamknietym terenie. I nie dotyczy to jedynie CzW, ale kazdej innej rasy... Tego wiele osob nie rozumie i nie rozumiala tego takze Yasmina. Na jej usprawiedliwienie mamy tylko jedno: skad tez miala czerpac wzorce wychowania swoich wilczakow skoro poziom CzW w tamtych krajach jest bardzo slaby i niestrachliwe wilczaki to wilczaki osob, ktore byly w Czechach, Slowacji, czy Polsce i mogly na wlasnie oczy przekonac sie przekonac, ze strachliwy CzW czolgajacy sie po ziemi na widok ludzi to wilczak nietypowy - nadajacy sie jedynie do re-socjalizacji...
Jakis czas pozniej sprawy nabraly szybszego biegu - Yasmina rozstala sie z przyjacielem. Sama kompletnie nie byla w stanie radzic sobie z psami. Ktoregos dnia uciekl jej Buck i pogryzl Bichona. Maly piesek odszedl niedlugo potem z powodu zadanych ran... Jego wlascicielka dostala odszkodowanie. To oczywiscie nie zwroci jej psa i nie wykresli calego szoku, ale okazalo sie, ze jego wlascicielka jest nie mniej krwiozercza od Bucka... Zamiast dobrac sie do wlascicielki i zrobic cos, aby takie wypadki sie nie powtarzaly; spowodowac aby zrobiono cos wiecej z nieodpowiedzialnymi wlascicielami, skierowala cala swoja zlosc na psy... Miala szczescie - w tym roku w Belgii sa wybory, wiec politycy chetnie chwytaja sie brukowych tematow... I to kolejny powod nieszczescia: kobieta zaczela robic nagonke, do gazet poszly min 2 artykuly, w calej sprawie szanse na zwiekszenie swojej popularnosci zobaczyl pan Burmistrz... Przez lata uwidocznila sie zasada, ze najglupsze przepisy antypsie wychodza przed wyborami... Tym bardziej, gdy sprawa taka jest rozdmuchana przez prase, ktora uwielbia krwiste kawalki... Zamiast wiec po prostu odebrac psy lub rzeczywiscie zrobic cos w tej sprawie zaczela sie liczyc "prasa i popularnosc"...
I teraz ponownie wraca temat hodowcy, ktory powienien zawsze stanowic podpore wlascicieli swoich szczeniat i byc choc w czesci odpowiedzialny za ich los... Niestety u wilczakow, tak jak w innych rasach, trafiaja sie zarowno entuzjasci rasy jak i ludzie, dla ktorych liczy sie kasa - zapominaja o szczeniakach juz w momencie, gdy nabywca wreczy im kase do reki... Hodowca Bucka i Barlika to duza firma - psy zyja w klatkach, wiec bez problemu mogl do jednej z nich wrzucic Bucka i Barlika i przetrzymac do czasu, gdy uda sie znalezc dla nich nowy dom... Jednak, gdy Yasmina powiedziala mu, ze chcialaby oddac mu oba psy odmowil... Umyl rece od calej sprawy... To kolejny element w calej ukladance - gdyby psy trafily do niego moze cala historia skonczylaby sie inaczej...
Gdy Yasmina nie uzyskala z tej strony pomocy rozpoczely sie poszukiwania chetnych przez Wolfdoga. U tu spora wine ponosi wlascicielka, bo dostawalismy skragi zainteresowanych, ze mimo iz psy potrzebuja szybkiej pomocy nie odpowiada na emaile, nie udziela informacji... Na szczescie mimo tego udalo sie znalezc nowy dom dla zagrozonego Bucka.... Jako sprawca pogryzienia to on byl na celowniku.... Trafil do Francji... Mozna by pomyslec, ze sprawa sie zakonczyla... (oczywiscie Barlik nadal mial isc do adopcji, a nowy wlasciciel Bucka tez chcial oddac go dalej, ale wydawalo sie, ze jest czas na rozwiazanie calego problemu)
Ale w tym momencie sprawa sie nie konczy... Ale przeksztalca w prawdziwa parodie - gdzie role gra zarowno "system", jak i ludzie.... Wlascicielka Bichona zadna krwi nie odpuscila... Burmistrzowi Laeken prawo i sprawiedliwosc tez bylo obojetne... Wazna byla publika, blyskajace flesze i uwaga prasy... Niech zyje slawa i popularnosc... Dajmy motlochowi rozrywke!
Odbyla sie rozprawa. Mimo, ze wlascicielka Bichona platala sie w zeznaniach, prawnikowi Yasminy nie udalo sie przekonac sadu, ze to Buck pogryzl Bichona, a Barlik jest niewinny, ze nic nie zrobil. Sprawa byla zbyt publiczna i zbyt problematyczna. Trzeba bylo jakiegos blyskotliwego i chwytliwego wyroku... I taki zapadl - Barlik zostal skazany na uspienie... Niedlugo potem wyrok wykonano...
I to koniec calej historii - gdzie kolejno zawinili wszyscy mozliwi ludzie, a kare poniosl Bogu ducha winny pies... A jego nieszczesciem bylo to, ze przyszedl na swiat w nie tej hodowli co trzeba, trafil nie w te rece co trzeba i mieszkal nie w tym kraju co trzeba...