Hej Mario !
Wiem juz nieco więcej i powoli wyłania mi sie cały obraz sytuacji... Niestety zaraz po pracy wyjeżdżam i najwczesniej będę mogła skrobnąć w sobote wieczór.
Pies według mnie jest do uratowania, bo juz zaczynam kojarzyć, jakie błędy OBYDWOJE popełnili przy wychowywaniu. Nie jest tak tragicznie z psem, ale jest trudna sytuacja. Bo Eliza zarabia na życie udzielając W DOMU korepetycji z języka w stopniu początkującym - czyli DZIECIOM w większości. I boi się coraz bardziej, by pies nie zrobił im krzywdy, bo nie może ścierpieć zamknięcia z dala od gości, a będąc przy nich je straszy. Koło się zamyka. Może dojśc do tragedii to jedno, a poza tym dziecko się poskarży, to rodzic natychmiast przerwie korepetycje w tak niebezpiecznym dla dziecka miejscu, to oczywiste. Nie ma innej możliwości zarobku, jak się wydaje.
Gadałam z obydwoma, pies zostanie jak najszybciej wykastrowany, bo od tego trzeba zacząć. I dobrze, że choć tyle. Mnie ciągle chodzi po glowie, że w sytuacji kryzysowej przechowam go u siebie jakis czas. Wymyslam sobie z góry różne trudne sytuacje i szukam sposobu, jak je rozwiązać, trochę się nakręcam, wiem, ale ja się bardzo Pulsarem przejmuję. Tak ostateczne rozwiązanie, jak uśpienie, zawsze przeciez jest i można (choć nie chciałabym ich do tego namawiać) je zastosować, nim stanie się jakaś tragedia. Kluczem do wszystkiego jest fakt, u kogo będzie pies. A w głowie kształtuje mi się całkiem realny plan "naprawy" psa
Dobrze, musze juz kończyć, Mario, ja się z Tobą skontaktuje, bo mam pozwolenie Elizy na cytowanie jej listów, a mam juz sporo materiału pisanego i z rozmowy z nią... Ale to, jak pisałam już, najwczesniej w sobote wieczór.
Dzięki wszystkim za wypowiedzi, bardzo cenne :-) Oczywiście dalej piszcie, co uważacie, bardzo proszę :-)
Pa-pa