Wszystkim "szczęśliwcom" - właścicielom malutkich jeszcze ,ale jednak bestyjek
- życzymy przede wszystkim wytrwałej pracy nad ... sobą! Emocje będą skrajne - od wylewnej czułości i zachwytów (jakie to kochane, mądre, inteligentne stworzenie) przez rezygnację i zniechęcenie (nie dam rady), aż do złości (chyba mu przyleję !). Będą też momenty przykre - pamiętam jak Eury zmarszczył nos i pokazał zęby, gdy próbowałam zabrać mu kość - najpierw zaskoczenie, próba sił i refleksja, że jednak nie tędy droga. Od tamtej pory staramy się kształtować jego charakter metodą "na zagłaskanie" (kość oddaje bez mruknięcia i uważam to za wielki sukces). I choć nie mamy zbyt dużego doświadczenia w wychowywaniu wilczaka, bo Eury jest z nami zaledwie od 8 miesięcy - to ten sposób postępowania: z jednej strony dużo "ciepła" i zapewnienie maluchowi poczucia bezpieczeństwa,a z drugiej - stanowczość i żelazna konsekwencja w egzekwowaniu naszych poleceń, dają na razie całkiem niezłe efekty. Chociaż podobno każdy wilczak to "indywidualność" i nie ma jednej recepty, jak sobie z nim radzić, więc nowi właściciele też pewnie zaczną od metody "prób, błędów i wypaczeń". TRZYMAJCIE SIĘ DZIELNIE!!! Z WILCZAKIEM JAK Z DZIECKIEM - FIZYCZNA HARÓWA, PSYCHICZNE DOŁY, ALE ŚWIAT KOLOROWY I SIĘ KRĘCI !!!: