View Single Post
Old 19-10-2006, 07:40   #4
Joanna
Tmave Zlo
 
Joanna's Avatar
 
Join Date: Mar 2005
Location: Kopana k/W-wy
Posts: 1,196
Send a message via Skype™ to Joanna
Default

Witaj i pozwól, że też wtrącę swoje trzy grosze w tym temacie.
Gdy miałam naście lat marzyłam o psie, który - jak Jerry Lee z filmu K9 - będzie mnie kochał na zabój, będzie rzucał się, by przyjąć na siebie kule i ZAWSZE będzie wiedział, kiedy należy wkroczyć, by obronić ukochaną panią.
Potem troszkę zmądrzałam i dokształciłam się w psim temacie. Wydatnie pomogły mi w tym doświadczenia z psami kolegi, który wziął z agencji ochrony (ale nie jakiegoś tam Juventusa, tylko z firmy chroniącej bardzo specjalne obiekty) dwa dobermany, które się do tamtej pracy nie nadawały (zbytnie przywiązanie do jednego przewodnika). Te dwa psy potrafiłyby mnie obronić (generalnie nawet człowiek z paralizatorem czy inną bronią zastanowi się 2 razy, zanim zaatakuje dwa psy).
Psy nie były szkolone na jakimś tam kursie PT czy IPO. One miały od niemal urodzenia specjlane zajęcia z tropienia, obrony czy posłuszeństwa. I indywidualne i grupowe. Prowadzone wg specjalnego programu i w specjalny sposób. W efekcie otrzymano dwa psy atakujące bez wydania głosu właściwie wszystkich, których uznały za zagrożenie dla nich lub dla ich przewodnika. Co z tego, że te psy potrafiły wypluć dopadniętego kota na rozkaz? Że mogłam z nimi iść wszędzie i nikt nie zbliżyłby się do mnie na mniej niż 2 metry? Lubiły mnie. Ale oprócz mnie były jeszcze 3 osoby, które mogły coś z nimi zrobić. A to już nie było fajne. Uratowały mi tyłek raz, kiedy poszłam sobie pobiegać nie do tego lasu, co trzeba. A właściwie to potem ja najadłam się strachu, bo trzymałam jednego psa, gdy drugi tłukł kagańcem po głowie napastnika (mowy nie było, by psy wyszły na dwór bez kagańca). Szczęście, że pozbierałam się na tyle szybko, że odwołałam psa ZANIM zrobił temu panu krzywdę.

Wniosek, który mi się urodził w głowie na bazie doświadczeń własnych i "zasłyszanych" jest jeden: obronić mnie może tylko mój własny rozum. Bo nie będę skazywać siebie na życie w ciągłym stresie a psa na smycz, kaganiec i szczelne zamknięcie (bo nawet na ogrodzonym terenie nie odważyłam się puścić psów bez nadzworu - zawsze jakiś idiota mógłby przeleźć przez płot i zostać zagryzionym).

Jeśli jednak uznasz, że taki pies jest Ci niezbędnie potrzebny to poszukaj i popytaj o odpowiedniego szkoleniowca i przygotuj się na ciążką pracę. I pamiętaj, że przy takim szkoleniu nikt nie markuje ciosów zadawanych psu, podwójny prąd nie jest czymś ekstraordynaryjnym i że zajmie to więcej czasu, niż 6 miesięcy zajęć dwa razy w tygodniu.
__________________
Joanna jest offline   Reply With Quote