Jakiś już czas temu w którąś niedzielę pod Wawelem grupa japońskich turystów zachwyciła się Tinulą, która akurat była tam na spacerze z Halszką. Zaczęli cmokać po japońsku i powtarzać chórem: "Ogame!, ogame!", co strasznie spodobało się Tinie – pewnie myślała, że to znaczy „ale fajny piesek” i natychmiast zaczęła ich 'podrywać'. Natomiast moje bystre dziecię zrozumiało od razu, że chodzi im o wilka i swym niedoskonałym japońskim próbowała im wytłumaczyć, że Tina to "inu", czyli pies. Potem jeszcze przeszła na angielski, w rozpaczy na polski, ale niestety, Japończycy - podobnie jak rozmówca Romana - nie dali się zwieść (czyt. przekonać...) w końcu Halszka machnęła ręką i pozwoliła im fotografować się w grupach i solo z Tinką jako
ogame...
Aż strach pomyśleć co byłoby gdyby spotkali jeszcze bardziej wilcze wilczaki niż Antosia – np. Donkę lub Sorię, która regularnie bywa w Krakowie w weekendy … albo stado Burych, które rok temu spacerowały z Margo po Starym mieście….! Kariera po drugiej stronie świata - murowana