Ojej jak nam smutno .... żal duszę ściska ....

, że nas tam już nie ma... Jak było ? Było poprostu ZAJEBIŚCIE (przepraszam)

. To, że w sobotę troszkę popadało ... nic to, atmosfera za to była słoneczna

. Ludzi było co nie miara, dzieciaki robiły wrażenie bardzo zadowolonych, a o to m. in. chodziło. A piatkowe ognicho, a wieczorki na Zamku... było SUPEROWO

. Dla mnie ważne było poznanie ludzi i piesów, których znałam jedynie wirtualnie.
Wielkie dzięki gospodarzom za możliwość spotkania w takim gronie.
Chciałam powiedzieć, że od teraz Mleczyk i Szyszunia (a w zasadzie Mleczysław i Szyszysława) nie będą mi się kojarzyć z Epoką Lodowcową a jedynie z Zamkiem Halli.
Kornelia, Sebastian i smutne, znowu niewybiegane futrzaki.