A w piatek napisali tak:
"Pierwsze sygnały o pojawieniu się dużej wtwhy wilków w okolicach Elbląga, myśliwi otrzymali już w ubiegłym roku. W Przybyłowie, 200 metrów od zabudowań gospodarczych, łupem wilków padł ponad 300-kilogramowy buhaj.
-Właścicielka byka mówiła, że widziała około 20 wilków, ale nie chciało nam się wierzyć, że to była tak duża wataha - opowiada Wieńczysław Tylkowski, szef elbląskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. - W naszych lasach żyje 6-8 sztuk, a widuje się je pojedynczo lub parami. (...)
Wataha, która teraz się pojawiła, nie jest zadomowiona na naszym terenie. Stado przywędrowało do nas ze wschodu, ale myśliwi obawiają się, że może zagościć u nas dłużej. Zachęcić ich do tego mogą bogate w zwierzynę lasy oraz rzeka Nogat - naturalna granica, którą muszą pokonać migrując. (...)
Myśliwi informowali o 'wilczym problemie' ministra środowiska, ale nie otrzymali zgody na odstrzał redukcyjny.
-Zdaniem ministerstwa nie stanowią zagrożenia dla ludzi i zwierząt gospodarczych, tym bardziej, że nasze lasy są bogate - mówi Tylkowski.
Zdaniem ministerstwa wilki same stąd wywędrują, ale myśliwi obawiają się, że dopiero wtedy, gdy w lasach będzie mało zwierzyny. Jednak dla ludzi wilki nie stanowią zagrożenia.
-Od 200 lat nie było przypadku zaatakowania człowieka przez wilki - uspokaja Tylkowski. - Wygłodzone mogłyby zaatakować człowieka, ale tylko samotnego, który byłby chory lub ranny."
(Artykuł z Dziennika Elbląskiego)
Dosc rozsadny artykul, choc niektorzy mysliwi chca sami rozwiazac ten "problem", choc, jak sami sie wypowiadaja, maja klopot z iloscia zwierzyny: "W ubiegłym roku nie byliśmy w stanie wykonać nawet planów łownych zleconych przez nadleśnictwo".
Nalezy jednak pochwalic ministerstwo za nieugieta postawe i (wreszcie!) normalny stosunek do wilkow.
Revii & Bor
|