OK, skoro nie nudzę, to czasem coś skrobnę
Chodzić będziemy na zupełnie barbarzyńską godzinę: ósmą rano. W ogóle sobie tego nie wyobrażam, bo zwykle wstaję o 8.30. No ale trudno, trzeba to trzeba.
Naczytałam się o Gringo i włączyłam w sobotę klikier do naszego domowego szkolenia. Nieprawdopodobne działanie. Jajko nauczyła się siadać na gest ręki, nic nie muszę mówić. Coraz sprawniej idzie nam przywoływanie. Zauważyłam nawet pewne postępy w nakłonieniu Jajka do ignorowania kota.
A, i udaje mi się przenieść zainteresowanie Jajka z podgryzania moich rąk (w czasie witania) na podgryzanie wołowego siusiaka. A jak w zabawie zaczyna podgryzać to po prostu wstaję i sobie idę.
Generalnie uwielbiamy sobie razem pracować. Obu nam to sprawia przyjemność a Jajko robi się zawsze potem jakaś taka wyciszona. Pewnie obie mamy poczucie dobrze wypełnionego czasu.
Wilczak to rasa, która w jakiś sposób przywodzi mi na myśl mnie samą: Można było mnie zatłuc a i tak zrobiłabym to, co chcę (jako dziecko, bo teraz już mi trochę przeszło), ale "po dobroci"... cóż, po dobroci to zupełnie inna para kaloszy