Kolejne maluchy dopiero odrastaja od ziemi, temat wiec chwilowo odetchnal, wiec w przerwie wrzuce sobie male podsumowanie

M.in dla tych ktorzy nad wilczakiem sie zastanawiaja
Od razu przyznam, ze rozumiem komentarze pt "straszycie wilczakiem" ale to jest po cos. Dlaczego? Ano dlatego, ze czekajac na naszego wymarzonego maluszka, ogladajac zdjecia, cieszac sie ze ta cudowna chwila nastapi juz za moment, zupelnie nie przyswajamy, ze sprowadzamy sobie do domu oprocz ogromnej radosci rowniez: non-stop latanie na mopie, pilnowanie sprzetow w domu a pozniej ogladanie efektow pomyslowosci naszego szczeniaczka.
Zgadzam sie, ze ten okres mija ale pierwszy rok bywa naprawde "atrakcyjny" . To nie dzieje sie od pierwszego dnia, atrakcje sa stopniowane i rozna jest ich sila razenia

Pozniej oczywiscie spijamy ten wymarzony miod, wiemy po co chcielismy wilczaka.. ale to POZNIEJ

Wracam wiec do tematu bo...nie, nie

Cheitanek chwilowo postanowił zostać aniołkiem

.To nie o nim

Zastanowiło mnie jedno... Ci co nie mieli jeszcze wilczaka twierdzą jakoby opisywane "kłopoty wychowawcze" świadczyły o zupełnym braku talentów wychowawczych przewodnika. Mielismy juz tu dyskusje i takie zarzuty ze strony osob, ktore pozniej... no delikatnie mowiac okazaly sie byc wyjatkowo nieodpowiedzialne (do tego stopnia, ze pies musial zmienic dom) Oczywiście nie jest miłe gdy ktoś beztrosko rzuca na nas pogardliwe epitety, zupelnie nie znając sytuacji. Mnie juz dawno opadły rece na wypisywane peany na czesc genialnych, internetowych psow i ich rownie genialnych przewodnikow. Nie chce mi sie juz tlumaczyc, dlaczego przechodziłam przez takie a nie inne klopoty wychowawcze (wszystkie zreszta opisane w blogu) , nie chce mi sie odpierac zarzutow stawianych przez chodzace idealy...ja tam idealem nie jestem i takich aspiracji nie mam

Pies jak pies - raz wlacza demo a raz sam sie prosi o zalozenie induktora, kolcow i drutu kolczastego na raz

... A rzedczywistosc obnazajaca czasem nieposkromiona fantazje autora laurek bywa...dosc szokujaca
Ale czasem wesoło sie robi jak sie trafia przypadkiem, w sieci jakąs "perełkę" , ktora wywraca wszystkie dotychczas kute w kamieniu prawdy objawione
I oto proszę:
tu i ówdzie na temat wilczaków wypowiada sie niejaka Tessciowa, podobno zajmująca się szkoleniem, ktora twierdzi :"
Dla mnie takie opowieści (szczególnie opmawiane i opisywane szeroko) nie są powodem do dumy lecz porażką wychowawczą" (temat dotyczy wlasnie tego, tu watku, gdzie wymienione zostaly zniszczenia dokonane przez nasze pomyslowe stwory ) ... i nagle, ta sama osoba pisze na jakimś forum

pozwalam sobie zacytować, jako że moje wypowiedzi z innych list były cytowane bez pytania mnie o zgodę):
"
Psami zajmuję się w sumie już 15 lat, kawała czasu. Nadmienię tylko, że pracuję z psami zawodowo. (...)
W domu mam 11 letnią sukę ON. Świetna baba z niej Jak się rodziła to ją odbierałam więc jestem z Nią bardzo związana. Ostatnio jednak suczydło postanowiło zacząć niszczyć w domu. By było śmieszniej wybiera, z wyjątkiem 4 żarówek, przedmioty mojego męża. Zanosi je na posłanie i niszczy. Problem polega na tym, że za chiny nie mogę wytłumaczyć mężowi, że to właśnie On nakręcił taką sytuację. Suczydło uwielbia wyżerać kotu z miski jedzenie, a dodatkowo przyzwyczajona jest do bardzo regularnych posiłków, jeśli nie ma michy czasem zdaży jej się rozciągnąć zawartość kosza na śmieci. No i tu klops. Mąż jak wraca, to już przed drzwiami zastanawia się co Ona zmalowała i w efekcie wchodzi do domu nabuzowany. Pies to czuje i przyjmuje pozycję uspokajającą - leży, głowa w bok, uszy po sobie - czyli stresik. Koniec końców, gdy zostaje sama a wie, że mąż wróci, to wybiera Jego rzeczy i niszczy w ramach odreagowania stresu. No i świetnie tylko jak ja mam mu to wytłumaczyć?? Nie mam pojęcia co teraz zrobić, przecież męża ni wymienię. Zastanawiam się nad powrotem do klatki przewozowej. Wtedy mąż by spokojnie wchodził do domu, pies byłby rozluźniony i mniej zestresowany. Hmm.. nie mam pomysłu. Może coś podsuniecie."
W ramach komentarza napisze tylko, ze pies to istota kierujaca sie instynktami i nie jest niczym zlym popelnianie bledow wychowawczychprzez czlowieka, kazdy je popelnia i inna opcja nie istnieje
Ale troche glupio ferowac wyroki oskarazajace i jednoczesnie samemu borykac z podobnymi problemami. Dodatkowo smieszne, ze problemy dotycza z jednej strony amatorow z mlodymi wilczakami a z drugiej "zawodowca" z wiekowym ONem...
Osobiscie uwazam, ze szczere napisanie o problemach moze nam tylko pomoc a potem dac radosc z pokonania klopotu dzieki pomocy innych. Dlatego zawsze szczerosc w tym temacie byla dla mnie wazna... ja wiele raz otrzymalam pomoc i rady, nie tylko ja. Dlatego lubie to poczucie "wspolnoty" bo na ogol wybryki wilczakowe sie powielaja i latwiej z nimi cos zrobic korzystajac z czyjegos doswiadczenia