Ładnie to tak dwie zmęczone panny wywoływać do tablicy?!
Ale skoro już piszę to to napiszę jeszcze dwa słowa. Upał. W cieniu przy ringach... samochody. Konrad odmówił trzymania Zła, gdy już miałam się udać do sekretariatu, żeby organizatorzy wyrzucili tych "mądrych inaczej", niestety. Ale ja, skoro udało nam się znaleźć miejsce, też jakoś odpuściłam. Starzeję się chyba.
Dzis znowu Dewi wystawiała nasza Małgoś. Tu nie zagląda, więc mogę wyznać, że jeszcze trochę i będzie sama z suczem jeździć. A co!
Na ringu "utrudniały" życie Konradowi i Ereszce, jak mogły. Najpierw stały w wejściu tak, żeby Erka mogła zerkać na nie kątem oka i nie prezentować się en face sędziemu, a potem biegały "za". I tym sposobem sobie wybiegały.
A wygrać z Eresch to nie w kij dmuchał: takie zwycięstwo "o ruch" naprawdę cieszy. Oj, udało się nam więc BOB cieszy mimo, że stawka nie była zbyt liczna
Ereszka Dewi całej sprawy za złe nie miała. Obie diablice, po początkowej wymianie uprzejmości, się zakumplowały. Aż strach się bać.
Ja sobie jeszcze, dla rozrywki, wystawiłam labradorkę, a potem zalegliśmy w cieniu na dłuuuugi odpoczynek.