Wstep
Kilka dni temu zadzwonili do nas znajomi wlasciciele wilczaka z Wloch z zapytaniem, czy beda mogli do nasz wpasc "po drodze" ze Szwecji do domu. Tak wiec w czwartek szykowalismy sie do wizyty. Niestety popelnili blad i przekroczyli granice w Gubinie, a stamtad dotrzec do nas po raz pierwszy jest prawie niemozliwe (bez posiadania dokladnej mapy). Mimo, ze Gubin jest w polowie niemieckojezyczny udalo sie im dogadac z ktoras ze sprzedawczyn w jednym ze sklepow, by do nas zadzwonila. Zamiast tlumaczyc postanowilismy po nich pojechac.
Zaladowalismy wiec psy do klatek, Wiewiorke zamknelismy z rodzicami w domu. Czyli normalka....
Scenka
Zguby udalo sie nam znalezc bez problemu i w ciagu niewiele ponad pol godziny bylismy ponownie w domu. Na miejscu powitala nas...Wieworka na podworku i...dziura w oknie...

Tym razem mloda przeszla sama siebie: slyszac silnik samochodu dala susa przez lufcik, ale po drodze zahaczyla o okno i poszla szyba. Wiewiora oczywiscie jest cala, okna nie zal, bo i tak za dwa tygodnie szlo do wymiany. Oczywiscie Bure tez po przeprodzawdzce bawily sie w wyskakiwanie z okien, ale lufcik byl tabu...do wczoraj...
Podsumowanie
Przez tyle czasu nie bylo problemow z psami, wiec nr.5 dostal chyba odgornie zadanie, ze powinnismy nadrobic zaleglosci i jej zadaniem bedzie odpowiednie zapewnienie nam rozrywek. Choc mam cicha nadzieje, ze o dalszych wyczanach Wiewiorki nie bede musiala juz pisac...