U nas jest tak (na dzień dzisiejszy): smakołyki - tylko w domu (na spacerze sama mogę je sobie zjadać, już Alego nie ruszają), zabawki - tylko piszczące i to te, które są niedostępne (np. leżą na szafie, w mojej kieszeni) po 30 sekundach zabawy zabawka jest już zużyta i nieatrakcyjna. Obecnie najfajniejszą nagrodą jest chwila kotłowaniny - czyli Ali próbuje "zagryźć" mnie a ja jego, lub zabawa w ganianie się, ja go gonię albo on mnie (to jaką mu to sprawia radochę odkryłam przypadkiem jak miał manię wynoszenia różnych rzeczy z domu do ogródka

) i on się dużo bardziej mobilizuje kiedy widzi, że ja też sie bardzo staram i przykładam do lekcji, kiedy zrobi coś dobrze a ja się ucieszę na tyle, że go za to wytarmoszę i przez chwilę stoję nad nim i się zachwycam jaki z niego dobry pies i madry i wspaniały (czyli w widoczny sposób okazuję radość) to go ewidentnie nakręca i stara się dużo bardziej niż gdybym go nagrodziła pysznym smakołykiem.