A my, w ramach wyjątku
mamy rogaciznę hodowlaną zakwalifikowaną odwrotnie niż cała reszta. na to się nie poluje, bo to jest STRASZNE
W Bieszczadach kozy i baranki pasą się na podwórku, ogrodzone elektrycznym pastuchem, czego Chey nie wiedział (bo niby skąd?). Wprost z wody Sanu przeskoczył do zwierzaczków, mokrym brzuchem (i chyba nie tylko
) trącając taśmę. Oj zabolało! Zanim zatrybił, że jednak nie warto tam się pchać, zaliczył takie przyjemności jeszcze dwa razy. I wyciągnął wniosek: owce i kozy są straszne i należy ich unikać
Przechodząc obok dużego pastwiska ogrodzonego siatką, pokazałam bohaterowi owce, popatrzył, zrobił kwaśną minę i zdecydowanie odmówił współpracy, zdecydował, że będzie na nie patrrzył z dystansu i w ogóle nie są warte podchodzenia
Krowa natomiast (też w Bieszczadach) nie lubiła "wilków", a że pomyliła wilczaki z wilkami to przez blisko 2 km nas ścigała, przymierzając się co chwila do atakowania psów. Miałam wtedy porządnego pietra
W sumie efekt (dla mnie) jest zadowalający, prawdopodobnie inwentarz gospodarski chociaż w tej części raczej nie budzi instynktu łowieckiego
Mi w to graj!