Ej, duże też potrafią skutecznie się schować. Pamiętam jak przed narodzinami "L"-ek Unku postanowiła pójść na siku w nocy.... a to był czas obfitych deszczy, więc nic nie skoszone, pokrzywy "po pas" (no prawie hehe), kupy nie posprzątane, a tu suczku nagle zaginęła w ciemnościach....... za ogon musiałam wyciągać ze świeżo ukopanej nory w krzakach, zaliczając ślizgacze czy to na mokrej trawie czy na czymś tam....
P.S.
Fajnie, że wszystko oki.