Trzeba by się wreszcie zebrać w sobie i napisać co nieco... W piątek było wesoło - najpierw odwiedziny przyszłych właścicieli, a potem... Naszej 'córeczki', Radochny. Suczysko specjalnie zainteresowane maluchami nie było - owszem, obwąchała śpiące piranie, zmęczone wcześniejszą wizytą.
Ale kiedy tylko zębiaste obudziły się i przypuściły atak na starszą siostrę... biedna uciekła czym prędzej od tego niewychowanego stada małych agresorów...
Po tymże ciężkim starciu z gryzoniami popędziła do Resca, coby się nieco odstresować...
Niestety i ta wizyta dobiegła końca - liczymy na następną.
Z kolei dwa dni później, w niedzielę małe były na podwórku. Oj podobało się, podobało... Zwłaszcza smaczna była woda w misce - tylko potem ja, już w domu, nie mogłam odgonić od siebie mopa... tak jakoś wyszło...
Poza tym nie, żebym chciała martwić Beatkę, ale... Aszczura ma konkurentkę.
Bardzo podobną zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru.