Quote:
Originally Posted by z Peronówki
Trzecia sprawa - szkoleniowiec to nie Bog. Mozna z nim polemizowac Jesli nie chce odpowiadac na pytania, to go zegnamy. Jesli ma racje to sie wytlumaczy i przekona nas do swoich metod...
|
To jest absolutnie doskonała recepta na dobre szkolenie. Nie stawać na pozycji kompletnej uległości wobec szkoleniowca. Nie ufać bezgranicznie, sprawdzać, dyskutować...nie ulegać powszechnej, nawet najlepszej, opinii. Szkoleniowiec (jeśli cokolwiek zna się na psychice psów) stosuje pewne metody "psychologiczne" i wobec psa i wobec kursanta. Tak z automatu
To my musimy określić swoja pozycję, zaznaczyć granice i otworzyć te drzwi, które chcemy. Jeśli nam coś nie pasuje..."Albercik wychodzimy!"
I dobry trener szuka zawsze kolejnego rozwiązania, które my zaakceptujemy i które przyniesie oczekiwany rezultat. Naoglądałam się w życiu sporo szkoleń, w wielu uczestniczyłam i nie umiem zrozumieć dlaczego tyle osób bezwolnie poddaje się temu, co proponuje trener. Często kosztem swojego psa! A to ja żyję ze swoim psem i ja muszę wdrożyć skuteczne rozwiązania. Oczywiście - trenera traktuję z odpowiednim szacunkiem, w końcu to on jest tu nauczycielem
Ale pies mój! Ponieważ nieskromnie mogę powiedzieć, że szkolenie odbyliśmy skuteczne, to uważam tę ścieżkę za prawidłową
Lata całe przewijała się mądra rada, która jakoś ucichła w ostatnich czasach, a nie powinna była: wobec dużej konkurencji na rynku szkoleń, zawsze mamy prawo przyjść na pierwsze zajęcia za free, obejrzeć, spróbować, pójść na inne, porównać i mądrze wybrać.