View Single Post
Old 05-09-2015, 01:14   #82
Ayra
Junior Member
 
Ayra's Avatar
 
Join Date: Mar 2015
Location: Warszawa
Posts: 72
Default

No i właśnie wybija nam 8 miesiąc życia Ayry. Szybko czas leci, trudno już przypomnieć sobie czasy sprzed wilczaka.

Ale, ale... Nie tak dawno wróciliśmy ze wspólnych wakacji. Za nami 8 tysięcy kilometrów zrobionych samochodem po Europie. Tak więc ten post będzie o podróżach z wilczym podrostkiem.

Trzy tygodnie w podróży to taki super test. W naszym życiu było kilka etapów: wyruszaliśmy w trasę najpierw jako para, potem jako rodzina 3-osobowa, potem 4-osobowa, a teraz jako rodzina + wilczak. W podróży wychodzi wszystko - wszystkie słabe i mocne strony zespołu jaki tworzymy. Ale tutaj mniej filozoficznie, a bardzie praktycznie będzie. I tak:

- Ayra to wulkan energii, ale w samochodzie psa w zasadzie nie ma. Kupiliśmy początkowo klatkę do auta (super-hiper-szwajcarską). Po przymiarkach uznaliśmy, że psu nie będzie w niej wygonie. Suka zatem zajmowała to samo miejsce, które przysługiwało jej od wczesnych lat szczenięcych - na tylnej kanapie, pomiędzy dziećmi. Został zbudowany pomost łączący kanapę z naszym, przednim podłokietnikiem. W ten sposób pies spędzał w podróży nawet 15 godzin dziennie. Ważne było by nos był skierowany ku nawiewom. Do tego szelki i zapięcie do pasa - bezpiecznie i praktycznie. Ayra spała, a gdy zaczynała się wiercić, oznaczało to, że czas na sikanie. Potem znów sen. Zero problemów.
- noclegi - w podróży zazwyczaj rezerwujemy noclegi poprzez serwis booking.com. Łatwo tam znaleźć dogodne dla nas miejsce. Jest także opcja wyszukiwania hoteli 'pet friendly', zatem wystarczy przejrzeć oferty i kliknąć tę, która nam odpowiada. Pies w hotelach odnajdywał się bardzo szybko. Windy, korytarze itp. - wszystko ciekawe i godne eksploracji. Największym powodzeniem cieszyły się bidety,które robiły za wodopój. Już w maju wynajęliśmy kwatery w Hiszpanii i na Prowansji. Zatem czekały na nas domy, w których bez większego problemu można było funkcjonować z wilczakiem. W większości hoteli nie obowiązywały dodatkowe opłaty za psa (jedynie blokady na karcie kredyt. zwiazne z ewentual. szkodami), ale były i takie gdzie trzeba było drobną opłatę uiścić.
- temperatura - przed wyjazdem martwiłam się o to, że Hiszpania to dla psa kara boska. Zastanawiałam się jak poradzić sobie z plażowaniem podczas upałow. Okazało się, że wysoka temperatura to w jakimś sensie błogosławieństwo. Psa podczas dnia w zasadzie nie było - ranny spacer, a potem Ayra spędzała czas w pomieszczaniach klimatyzowanych, chłodząc się na kafelkach. Nasze wycieczki po okolicy nie spotykały się z entuzjazmem. Zawsze towarzyszył nam podczas nich spory zapas wody, ale jedyne co ją interesowało w czasie zwiedzania, to był CIEŃ. Przed wyjściem na plażę, aby mieć pewność, że jest solidnie nawodniona podawałam jej dużą miskę wody z rozpuszczoną Pokusą. Wypijała całość i nie było obawy, ze pies na plaży będzie usychał z pragnienia. We Francji upały zelżały i nagle okazało się, że nasz pies potrzebuje dużo więcej ruchu. A my już przyzwyczailiśmy się do andaluzyjskiego lenistwa...
- zwiedzanie - czyli wilczak codziennie gdzie indziej - zwiedzanie z psem ma tę wadę, że dla psa nie wszystkie progi są gościnne. Zatem często zabytki zwiedzialismy naprzemiennie. Czasem dzieci plus dorosły szły zwiedzać obiekt dla psów niedostępny, a pies z drugim dorosłym szedł zwiedzać obiekt pet friendly. Ponieważ, jak mi się wydaje, spędziliśmy dużo czasu na socjalizacji, nie było problemów z poruszaniem się w nieznanych przestrzeniach. Duże miasta, małe uliczki, tłum, przedstawienia w zamkniętych obiektach, karuzele, parki rozrywki, strzelanie z broni palnej, niezliczona ilość restauracji, konie, bryczki - nic z tych rzeczy, których wcześniej Ayra nie widziała, nie budziło jej lęków. Ale problem jedne występował notorycznie. Mianowicie:
- INNE PSY. Nasz dzień i nasze otoczenie na co dzień wyglądają podobnie -te same psy, które lubimy i te same psy których NIE LUBIMY. Z kolegami jest sztama, z tymi które nas oszczekują - NIE. Ale w podróży nie ma psów znanych - wszystkie są nieznane i potencjalnie groźne (tak to widzi nasz wilczak). Mijanie się z psami w średniowiecznych uliczkach, o szerokości max. 2 metrów, w tłumie i upale, to było nie lada wyzwanie. Wiadomo, ze nie można z każdym właściecielem pogadać, poprosić, by psy się obwąchały. Wyglądało to zatem tak, że nasza sucz zamieniała się w bestię i z wściekłością oszczekiwała mijanego psa, budząc we wszystkich wokół grozę. Sytuacja zmieniała się, gdy psy MOGŁY się obwąchać. Wówczas okazywało się, że można się pobawić i że o dziwo psy hiszpańskie czy francuskie też są OK. Pod koniec wyjazdu znaleźliśmy patent na psa - zamiast mnie, psa prowadził a smyczy mój mąż. Ja szłam z dziećmi przed nim. Ayra była tak skoncentrowana na nas - większej części jej stada z przewodnikiem, że nie zwracała uwagi na mijające nas psy. Podsumowując: to jedyny upierdliwy punkt podróży z wilczakiem. Jak się okazuje, pomimo wielkiej pracy włożonej w nasz egzemplarz, relacje wilczak-inne psy bywają bardzo trudne i nie zawsze możliwe do przewidzenia.
- plażowanie - kilka godzina na plaży z psem - i owszem! Wystarczy znaleźć odpowiednie miejsce. W Hiszpanii i we Francji plaże miejskie nie są dostępne dla psów. Informują o tym ustawione przy wejściach na plaże znaki. Ale tuż obok plaż miejskich znajdują się miejsca, gdzie psy sa mile widziane. Z takich korzystaliśmy, nie tylko my zresztą. Na plażach można było spotkać wiele czworonogów, mniej lub bardziej obszczekiwanych przez Ayrę. Największy problem stanowiło dotarcie na miejsce. W klapach przejście po piasku przy prawie 40 stopniach nie jest wyczynem, ale psie stopy cierpią ogromnie. Po takiej wędrówce zaliczaliśmy szybką kąpiel dla ochłody i było ok. Ayra zawsze zaczynała plażowanie od wykopania grajdołu, w którym spędzała resztę czasu. Morze ją nie pociągało (co innego rzeka czy jezioro). Oczywiście szaleństwo na brzegu i owszem, bo fale można gonić itp, ale po kilku przebieżkach po sąsiednich ręcznikach uznaliśmy, że smycz będzie optymalnym rozwiązaniem.
- wilk szary na południu Europy, czyli "patrzcie, wilk! - wybaczcie moją ignorancję, ale w Hiszpanii wilczaki nie wydają się być znane. Stąd ta sensacja jaką budziliśmy, pojawiając się z Ayrą gdziekolwiek. Jak wiadomo Hiszpanie to ludzie dość bezpośredni, zatem co kilkanaście metrów robiliśmy za misia - zdjęcie, pytanie czy to wilk (znamy słowo wilk w co najmniej 4 językach po tych wakacjach), a na koniec pokaz kolekcji zdjęć własnego pupila. Początkowo nas to bawiło, potem nużyło, na koniec irytowało. We Francji raczej wytykali nas palcem, a mniej wchodzili w rozmowę.

Podsumowują - podróżowanie z psem jest rewelacyjne, jednak wybierając się następnym razem do dużych metropolii i nastawiając się na zwiedzanie, zastanowię się, czy psu nie lepiej będzie w hotelu lub u naszej rodzinny. Plaże, natura, przestrzeń - w takich warunkach wakacje z psem (także wilczakiem) to super sprawa.

Na dzień dzisiejszy jako największe wyzwanie widzę dalszą pracę nad emocjami w kontekście innych psów. Organizują szkoleniowca dla naszej grupy spacerowej. Mam nadzieję, że się uda. Wiem, że wilcza krew w żyłach wilczaka oznacza miłość tylko do części psiej populacji, ale może uda się nam wypracować jeszcze ciut więcej w tej kwestii.

Z racji wielkości i swoich reakcji na obce psy nasza suka zaczyna budzić strach u okolicznych mieszkańców - uroki posiadania wilczaka - sąsiedzi z psami wielkości świnki morskiej, widząc nas na horyzoncie w pośpiechu biorą psy na ręce .

A tymczasem w następną niedzielę debiut wystawowy. Mamy tremę.

Poniżej relacja fotograficzna z wyjazdu. Na dniach zdjęć przybędzie.

Zdwiedzanie:



Pies andaluzyjski



Wilk na dzikim zachodzie







__________________
Nemo me impune lacessit

Last edited by Ayra; 05-09-2015 at 10:20.
Ayra jest offline   Reply With Quote