View Single Post
Old 12-05-2009, 11:48   #71
maria_i_wilk
Junior Member
 
maria_i_wilk's Avatar
 
Join Date: Dec 2003
Posts: 387
Default Podstawowe potrzeby psa

Quote:
Originally Posted by wilczakrew View Post
Znam masę osób, które podając Eukanube dla alergika doprowadziły psa w wieku 4 lat do stanu tragicznego.
Co znaczy "masa"?

Quote:
Nie był to jeden pies, ale i kolejne.
Zdarza się, że u tego samego człowieka kolejny pies obojętnej rasy jest zawsze agresywny, albo u jakiegoś człowieka kolejny pies 'jest doprowadzony do stanu tragicznego'. Ja myślę, ze jest to wówczas raczej zależne od czegoś specyficznego dla tego człowieka, a nie warunków środowiskowych, które są takie same, jak u psów innych właścicieli, u których 'wszystko jest w porządku'. Pech? Mało prawdopodobne. Rodzaj karmy? To tylko część tzw. środowiska. W przypadku wątpliwości, a byłyby one uzasadnione u wspomnianych znajomych, ja bym zastosowała weryfikacje pewników. Jeśli mówiono, że to karma, to wykluczyłabym karmę, jako przyczynę kłopotów, i poszukałabym gdzie indziej. Na przykład w zaspakajaniu potrzeb właściciela (bo znane) bardziej niż w zaspakajaniu potrzeb psa (bo enigmatyczne)?
Gdyby problemem była karma, zmiana na inną dałaby łatwo zauważalne efekty. Jeśli zmienienie karmy nic nie dało, to by znaczyło, że problem jest gdzieś indziej. Łatwo się jednak tak tylko pisze. Bo choć niby łatwo stwierdzić, że coś nie działa, gdy nie jest lepiej, mimo wprowadzenia zmiany, jednak... nie należy do łatwych wyciągnięcie wniosku, że to, co robiliśmy do tej pory, się nie sprawdziło i należałoby robić inaczej. TO wymaga pokonania bariery i zaakceptowania "krytyki podjętych dotychczas przez siebie decyzji", a więc tego, że przyjęliśmy błędne założenie. Lepiej iść w zaparte... Dlatego w zgodzie ze znajomością ludzkiej psychiki zakładam, że nawet całkiem sprawny umysłowo właściciel, będący w stanie uczyć się poznawczo, czyli obserwować, zapamiętywać i zauważać zależności, nieświadomie będzie próbował obronić to, co robił do tej pory. Wiele osób w najlepszej wierze miesiącami i latami robi rzeczy, od których włos się jeży na głowie, bo 'tak im powiedziano, że będzie dobrze', mimo piętrzenia się coraz bardziej niepokojących zjawisk.
Ja teraz rozpatruję raczej nie to, po czyjej stronie leży wina, tylko jakie są możliwości działania w określonych warunkach (właściciela, psa i nacisków). Wiem że każdy odruchowo przychyla ucha autorytetom, a taki autorytet (wet) potrafi (bardzo niebezpiecznie*) poinformować właściciela, że pies ma uczulenie na przykład na białko i namawiać do cudowania w sprawie pokarmu, bo... się pojawił łupież czy pies się drapie.
Zawsze należy się przyjrzeć temu, co mówią największe nawet autorytety, z punktu widzenia uproszczonej, dwupunktowej logiki - na pierwszym miejscu stawiając najważniejsze - przeżycie psa. Jeśli życie psa nie jest zagrożone przez chorobę, to na spokojnie możemy zrobić rozważenie, czy życie psa może być zagrożone przez któryś ze sposobów leczenia. Kilka prób leczenia i mamy gotową odpowiedź na pytanie, czy cokolwiek działa. Naleganie na dalszą diagnostykę różnicową doprowadzi nas prawdopodobnie do weta, który zaszokuje nas ceną ultradokładnych badań różnicujących poziomy przeciwciał Ig jakichśtam czyli wyciągnie z nas duże pieniądze, nadal zajmując się diagnozowaniem podłoża objawów, a nie szukaniem podłoża schorzenia. (Wśród ukrytych i niewykrywalnych tak łatwo przyczyn chudnięcia jest babeszjoza - pokleszczowe śmiertelne schorzenie).
Tak dochodzimy do drugiej kwestii - szukania bez weta źródeł zaburzeń homeostazy w organizmie psa. To kolejne najważniejsze: odpowiedzieć na pytanie, czy pies ma zaspokojone podstawowe potrzeby. Jeśli ma, to wracamy myśleniem do choroby. A jeśli nie, to zastanawiamy się, na jaka ugodę jesteśmy w stanie pójść my ludzie, by zaspokoić te potrzeby. Potrzeby psa to nie tylko jedzenie, picie, kąt chroniący przed zimnem, deszczem i upałem, wyprowadzanie poza miejsce pobytu w celu wypróżnienia, ale również zaspokojenie potrzeb socjalnych. Pies, jako zwierzę społeczne, a więc dobrze funkcjonujące tylko w społeczności, a nie w pojedynkę, pies potrzebuje kontaktu z innymi osobnikami tak samo jak powietrza. Funkcjonować w społeczności oznacza, że dla dobra ogółu i osobnika, każdy członek społeczności ma jakieś obowiązki i prawa. Pies ma zespół wrodzonych zachowań, obecnych jako tak zwane instynkty i zwyczaje i dzięki nim i tylko przy ich pomocy potrafi w społeczeństwie być. Potrzeba podstawowa psa to również prawo do wypoczynku (kilka godzin w spokoju, bez zaczepiania, bez niepokoju) i przewidywania czyli coraz lepszego funkcjonowania w obrębie znanych, rutynowych działań otoczenia (pory spacerów, karmienia, wypoczynku). O zapewnieniu niezbędnego wysiłku fizycznego i umysłowego pamiętają już chyba wszyscy.
Taki pies, którego wszystkie potrzeby są zaspokojone, i który nie odreagowuje przyzwyczajeń/zaburzeń nabytych w dzieciństwie, a mimo to 'na coś choruje', powinien być obejrzany przez osobę niezainteresowaną, najlepiej nieznajomą dla właściciela, by przyjrzeć się, co się dzieje, bez wzajemnych ludzkich zależności i wskazać przeoczony element.

*Uzupełnię watek uczulenia na białko. Zaniechanie podaży białka u szczeniaka czy u rozwijającego się psa, jest niebezpieczne, bo pies musi jeść białko. Sam go nie wyprodukuje, bo nie jest rośliną. Troskliwy właściciel uwierzy we wszystko, co mu się powie, a gdy ktoś zarzuci złe/szkodliwe karmienie, to właściciel zacznie przywiązywać uwagę do karmienia i to... nie umknie uwagi psa. Pies zacznie zachowywać się w sposób... warunkowany przez człowieka. I przejawiać... oznaki stresu. Na przykład pod postacią drapania, łupieżu, zmian wtórnych skórnych. Pies, który w normalnych warunkach nie umrze mając pełną miskę, może zacząć głodować, obawiając się tego, co będzie, gdy podejdzie do miski. Właściciel przejmie się jeszcze bardziej i jeszcze silniej zajmie się jedzeniem i pielęgnacja skóry. W najlepszym wypadku zastosuje tylko zwykłe maści czy kremy i szampony, w gorszym - te ze sterydami. Skutkiem tego (warunkowania behawioru i scieńczenia skóry) zmiany skórne nasilą się. I tak też nasili się przekonanie właściciela, że pies ma straszliwe uczulenie na białko/karmę czy inny pokarm, nieustępujące po zastosowanym, bardzo starannym leczeniu.
Kolejnym szczebelkiem w drabinie zaburzeń funkcjonowania przewodu pokarmowego jest niezastosowanie się do... podpowiedzi psa. Mogę uwierzyć, że pies jako zwierzę udomowione od lat mógłby sobie nie poradzić, gdyby pozostawić go samemu sobie, jednak wiem, że geny narzucające zachowania mające na celu utrzymanie przy życiu, gdy chodzi o zdrowie, u każdego zwierzęcia są "w zasobach do dyspozycji' w komórkach mimo niekorzystania z nich przez pokolenia. (Podobnie nie zanikła u ludzi wrażliwość na zapachy związane z fazą cyklu miesięcznego). Tak więc pies, głodzony na dziwacznych dietach, zalecanych przez weta lub znajomych króliczka, stara się, sam, w akcie samouzdrawiania, sięgnąć na śmietniku po obfitą florę bakteryjną dla dobra swojego przewodu pokarmowego, a tu właściciel stawia weto, bo przecież to jest fuj, no i może zaszkodzić, skoro wcześniej coś psu zaszkodziło na kiszki... A przecież nawet ludzka medycyna sięga po cudze fekalia, dla poprawy stanu zdrowia osoby ginącej z powodu wyjałowienia przewodu pokarmowego (jak ujawnił ostatnio serial "Ostry dyżur").

Rozsądek nakazuje, by psa karmić. Ale by pies nie rozjadł się nadmiernie, ani nie wybrzydzał, trzeba:
-Podawać pokarmy niemal stale te same, bo flora bakteryjna przewodu pokarmowego psa nie przystosowuje się zbyt szybko, a z niedostosowania wynika ograniczone przyswajanie.
-Należy też to karmienie podawać tak, by pies wiedział, że dostanie jeść, czyli na przykład o tej samej porze, czy jak zrobił Grzegorz - na życzenie. (Ten drugi sposób niesie za sobą możliwość nadużyć, gdyż w miarę upływu lat pies może zasmakować w jedzeniu, albo uznać je za jedyną rozrywkę; tak czy inaczej może tego nadużywać, co doprowadzi właściciela do karcenia psa, za zbyt natrętne dopominanie się jedzenia.)
-Pokarm nie może być zbyt smaczny, bo dosmaczane karmy wcale nie muszą być najlepsze, gdy chodzi o składniki odżywcze, a i one i pyszne sosy czy ciastka prowadzić będą do zbyt obfitego przyjmowania posiłków.
-Jeśli pies życzy sobie zrobić głodówkę, to ją robi. Ale dla pewności, czy wszystko jest w porządku, sprawdzamy, czy niejedzenie dotyczy tylko pełnej miski czy również smakołyków takich jak treściwe psie jedzenie czyli wołowina czy kurze łapki czy choćby zasmaczenie porcji w misce zapachem sosu (łyżeczka wystarczy) lub uruchomieniem apetytu przez uruchomienie zachowań łowczych (kulki rzucane przed psa).

To tyle, co na gorąco wybrałam w temacie potrzeby psa, choroby i jedzenie.
maria_i_wilk jest offline   Reply With Quote