A wiec zamieszkał u nas wilczak i wydobył ze starego wilczura nieprawdopodobne pokłady asertywności
Traktuje małą jak rozwydrzonego bachora natomiast na spacerach zamienia się w jakiegoś ojca chrzestnego, który pilnuje swojego stada jak lew. Problem w tym , ze zaczął być agresywny wobec obcych samców, które chcą podejść. Niektóre rozumieją sygnał "nie podchodź" a niektóre niestety nie i jatka gotowa... A nigdy wcześniej nie zdarzało mu się atakować pierwszemu. Fakt, ze też nie mial nigdy stada do opieki. W każdym razie sprawa jest problematyczna i może ktoś z was rozwiązał podobny problem?