O wypadzie do Wroclawia juz bylo. Wiec moze kilka slow o dalszej czesci podrozy. O wynikach wystawy w Ostravie wspominala juz Gaga. Trzeba powiedziec, ze Balrog dostal odpowiednie, diabelskie imie - wszystkim jego konkurentom przytrafiaja sie dziwne rzeczy. Albo nie sa w stanie dojechac. Albo jesli juz sa na wystawie to zawsze cos sie im przytrafi. A Balrog tylko stoi z zerka na wszystkich wzrokiem niewiniatka. Tak bylo tez w Ostravie. Jeden pies zszedl z dyskwalifikacja, drugi z ocena bardzo dobra. Wiec mlody juz bez walki o tytul zagarnal "Zw.Mlodziezy". Ali? Co tu duzo gadac - to jeden z nielicznych "Nagich Czeskich Wilczakow". Wlasnie jej pstrykam fotki, aby potem dodac te z sierscia i sprzedac jakiejs firmie produkujacej dodatki na odrost siersci, do reklamy "Przed..i po....". Zbijemy na tym majatek....

A Jolka - humor jej dopisywal. Jak zwykle w Ostravie. Tak wiec CAC, Zw.Kraju i BOB.
Do Katowic ruszylismy dosyc szybko, szybko dotarlismy do Gliwic, a potem....wchlonal na Trojkat Katowicki...

Po dwoch godzinach jazdy dalismy za wygrana, biedni i zmarznieci stanelismy na Tesco. Telefon do Adama i...jest ocalenie. Adam nas odebral, pokazal droge do hotelu, zalatwil nocleg...wszysciutenko. Tak wiec chcialabym
PODZIEKOWAC ADAMOWI ZA TROSKE!!! Mimo chorej rodzinki byl w stanie zajac sie tez nami.
JESZCZE RAZ WIELKIE DZIEKI! ZA WSZYSTKO! To dzieki niemu wystawa nastepnego dnia byla spokojna - bez pospiechu dojechalismy na miejsce, zaparkowalismy. Ocena przebiegla szybko i sprawnie (zubrzyca, dzieki za pomoc przy wystawianiu psow!). Balrog dostal Zw.Mlodziezy i zakonczyl Mlodziezowy Championat. Ali i Belka zeszly z CWC. Juz kolo 11:00 mielismy wiec wolne. Jeszcze tylko zeby bylo w Katowicach gdzie usiasc. Na dworze bylo zdecydowanie zbyt zimno, mimo przygrzewajacego sloneczka. Ale jakos sobie poradzilsimy. Na finalach nie bylo Amberka. Jednak Balrog tez ladnie prezentowal rase i na BISach Mlodziezy sedzia wybral go do finalowej 5. Mlodemu braklo jednak ostatecznie pewnosci siebie, ale co - dopiero sie uczy...
Caly dzien spacerowalismy (i kupowalismy) - nic dziwnego, ze w drodze powrotnej w aucie bylo cicho jak makiem zasial. Nawet Camio nie domagal sie postojow "na siusiu"....