Wczesniej nie bylo czasu, aby napisac, ale....
Przed swietami zrobilismy sobie jeden ze spacerow. O tyle ciekawy, ze rzeka wylala i porobily sie piekne jeziorka. Krotko mowiac raj dla Burych. Zabralismy cala bande i puscilismy luzem. Poniewaz na polach nie ma jeszcze krow, to Bolo rozkoszowal sie wolnoscia...

W pewnym momencie zlapal zapach - u niego to normalka - wech ma niesamowity. Zwykle udaje mu sie namierzyc sarne. A ze Bolo blyskawica nie jest, wiec po jakims 1km zwykle rezygnuje z pogoni. Tym razem jednak bylo inaczej. Bolo wykonal skok w trzciny i wyskoczyl z niej razem z ... dzikiem. I tu pojawil sie problem, bo dziki wcale nie sa szybsze od Bolka. Odwolalismy reszte stada, zostawilismy na waruj i trzeba bylo zajac sie Bolem. A ten byl w siodmym niebie - choc calosc byla komiczna: Bolo gonil dzika, gdy ten byl zmeczony zatrzymywal sie, wtedy tez stawal Bolo, bo "nie jest wazne aby gonic kroliczka...." (u Bola brak agresji, wiec dzik byl bezpieczny, czego nie mozna powiedziec o Bolku). Wreszcie dzik sie zmeczyl na dobre, czyt: przestal byc interesujacy dla Bolka. Ale zlo zostalo dokonane - Bolton nie przyszedl na zawolanie. I jedyne co zobaczyl w drodze powrotnej to wsciekly Przemek (oj, z nim lepiej nie zaczynac). I tu oczywiscie w Bolku odezwal sie wilk, ktory do konca probuje ratowac swoja nedzna skorke....

Przemkowi szczeka opadla, bo Bolo truchtem zbiegl z walu i wszedl do Nysy. Wiedziala bestia, ze nikt jej tam nie bedzie lapac. Pozostalo nam stac na brzegu i czekac na zboja...

Ale woda o tem porze roku zimna, wiec po kilku minutach Bolo wpadl na pomysl, ze trzeba cos wykombinowac... Na brzeg wyjsc nie mogl, drugi byl daleko....zaczal wiec spokojnie splywac nurtem w dol rzeki szukajac miejsca na wyjscie z wody. Dalismy mu przeplynac jakies 500m wedrujac brzegiem. Nie wiem jak zakonczylby sie ten pojedynek, ale do walu podjechal jeden z rolnikow i troche wlos mu stanal na glowie na widok lezacych na szczycie 4 wilczakow (stado oczywiscie grzecznie czekala na nasz powrot). Jedno slowo zachety i Bolo byl juz na brzegu, grzeczny, potulny i mocno przemoczony...

Nastepnym razem bedzie cieplej, wiec zafundujemy mu maly szok, jak ponownie wpadnie na pomysl ucieczki do wody....