Wciąż nie mogę w to uwierzyć, a jednak. Jakiś czas temu zostałam wolontariuszką w leszczyńskim schronisku. Ok. 2 tygodni temu był w sobotę dzień otwarty, można było przyjść i zabrać psiaka ze niską cenę. Oczywiście byłam tam, a po pewnym czasie dojechali rodzice. Mama od razu zakochała się w takiej niewielkiej pseudo-jamniczce, ale tata stwierdził, że takiego psa nie weźmiemy. Dwa dni temu okazało się, że nadal nikt jej wziął więc tata dał się przekonać. Nigdy bym nie pomyślałam, że nasz 4 pies będzie jamniko-terierem tym bardziej, że planowaliśmy Lanseera

, ale tak to już z nami jest. No, ale zmierzam do sedna. Baliśmy się reakcji Freyr, która uważa, że jest w świecie najważniejsza. I tu zadziwiła wszystkich, bo po ok. 3 h bawiły się już razem. Teraz jest wręcz odwrotnie i to Mała (na razie bezimienna) odpędza Frajera ode mnie. Są teraz dobrymi przyjaciółkami i gdybym tego nie widziałam to bym nie uwierzyła. Mama stwierdziła, że widocznie tak miało być, Mała czekała na nas

. Zachęcam więc wszystkich, którzy się wahają , że warto takiego biedaka zabrać. Choć czasem mały pies bywa niebezpieczny: Malutka ma fazę łażenia za mną wszędzie, wczoraj podczas schodzenia ze schodów wbiegła mi pod nogi, ja się potknęłam upadłam na bok i z ok. 12 schodków spadłam na dół robiąc piękne 2 obroty. Moja myśl podczas lotu to złość, że złamie sobie coś akurat gdy jestem sama w domu. Nic się na szczęście nie stało, mam wielkiego siniaka na biodrze i problem jak założyć spodnie żeby nie bolała no i trudno mi się rusza lewą ręką, ale ogólnie nie jest źle.
Kto poznał Frajera wie, że ma ona ciężki chrakter, inne psy traktuje jak zło konieczne stąd moje zdziwienie jest tak wielkie.
Oto kilka zdjęć na potwierdzenie moich słów (ale się rozpisałam

):