Go Back   Wolfdog.org forum > Polski > Z życia wzięte....

Z życia wzięte.... Opowiadania ku przestrodze dla przyszłych właścicieli wilczaków...czyli wszystko o charakterze CzW

Reply
 
Thread Tools Display Modes
Old 01-06-2012, 21:57   #1
trunksia
Junior Member
 
trunksia's Avatar
 
Join Date: Jun 2012
Location: Pszczyna
Posts: 163
Default

Ja pragnę tylko powiedzieć, że to, że pies biegnie za zwierzyną krótko i zaraz wraca może i tak doprowadzić do śmierci niewinnej sarny/jelonka/ bażanta czy innego czegoś.

Astarte nigdy nie odbiega ode mnie daleko- więc zafundowała mi National Geographic na żywo. Nie polecam.

To, że nie odbiega daleko nie jest żadnym argumentem. W lesie albo długa smycz albo tylko tam gdzie nie ma zwierzyny lub kaganiec. W innym przypadku to, ze nasz pies zagryzie jakies zwierze jest tylko i wyłącznie NASZĄ winą.

Last edited by Witek; 01-06-2012 at 21:59.
trunksia jest offline   Reply With Quote
Old 01-06-2012, 22:10   #2
makota
Member
 
makota's Avatar
 
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
Default

Quote:
Originally Posted by trunksia&witgor View Post
Ja pragnę tylko powiedzieć, że to, że pies biegnie za zwierzyną krótko i zaraz wraca może i tak doprowadzić do śmierci niewinnej sarny/jelonka/ bażanta czy innego czegoś.

Astarte nigdy nie odbiega ode mnie daleko- więc zafundowała mi National Geographic na żywo. Nie polecam.

To, że nie odbiega daleko nie jest żadnym argumentem. W lesie albo długa smycz albo tylko tam gdzie nie ma zwierzyny lub kaganiec. W innym przypadku to, ze nasz pies zagryzie jakies zwierze jest tylko i wyłącznie NASZĄ winą.
To prawda i myślę, że wszyscy są tego świadomi, mimo, że tutaj pozwalają sobie na żartobliwy ton.

Dla mnie pogoń za zwierzyną nigdy nie jest smieszna, więc staram się ćwiczyć odwołanie. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale staramy się dojść do upragnionego celu. Nitka jest teraz na smyczy w lesie zawsze...bo to ona wprowadza pierwiastek "chaosu" i sprawia, że WSZYSTKIE psy przestają słuchać. Basta z Łatim są w miarę ogarnięci, bo pogoń trwa zwykle nie więcej niż 10 sekund (czyli wspomniane już wcześniej kilkadziesiąt - kilkaset metrów). Potem udają się odwołać... chociaż nie ukrywam, że są lepsze i gorsze dni. Wszystko zależy od Basty, bo suka przecież humorki musi mieć i są dni, że słuchamy, a są dni, że głuchniemy i mamy minę wesołego idioty...
__________________
CRESIL II z Peronówki - wd
Całe stadko: 2011 2012 2013
makota jest offline   Reply With Quote
Old 02-06-2012, 11:40   #3
Puchatek
Senior Member
 
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
Default

....
Co do polowania....

Trunksia, wszystko zależy od warunków, w jakich żyjesz. Moje psy głodne nie chodzą -nie muszą sobie znajdować pożywienia /po za tym zbyt ciepłe nie jest zdrowe :P/ , ale lubią polatać i poczuć wiatr we włosach. Mieszkając w okolicach pól i lasów nie uchronisz się przed pewnymi sytuacjami -nie ma szans! Dyskusja mogłaby się rozwlec, jak flaki, a nie oto chodzi. Powiem tyle: problem nie leży w mojej winie -kontrola w miarę jest. Problem jest globalny: myśliwi, którzy poza zgłoszeniami puszczają swoje psy luzem i odławiają trofea wg własnego kaprysu, włóczęgostwo psów bezpańskich lub olewanych przez właścicieli. Porównaj szkody: moje psy nie zabijające dla zabawy /sporadycznie; mamy na sumieniu 2kozy, królika, kota, trochę ptaków, parę kretów i nornic/ i tamte psy zabijające z głodu i dla kaprysu właścicieli. Zobacz naturę kota: potrafi namiętnie bawić się dogorywającym ptakiem/myszą/kretem/ powoli wypatroszając go -zwierzak umiera w potwornych męczarniach. Czy mam kota nie puszczać na dwór?
Pies ma instynkt i koniec -z tego że zadusi kurę, nie będę się spowiadać. Najwyżej oddam kasę właścielowi drobiu za zewłok. Moja wina będzie, jeśli nie będę się starała i mówiła: "cóż-życie-z tym nie zawalczę". Tylko łajdak będzie świadomie zaniedbywał pewne kwestie wychowawcze i ze stoicyzmem patrzył na kolejne zabijane zwierzęta. Każdy z nas się stara, ale jest jeszcze charakter psa.... jego instynkty. Mogę uczyć do bólu, a ten i tak potrafi swoje zrobić...szczególnie, gdy ma "dzień głuchoty"...
Nie będę popadać w moralniaka, bo mój pies idący na siusiu przepłoszył skowronka, a ten się przestraszył i odwalił kitę. Nie będę chodzić z psami na linach -to dopiero jest wg mnie pure nonsense!!! Idę po polach i ciągam psy na linach /na pięciu linach!/.
Co innego w miastach -miastowi maja inną mentalność. Ale też czasem dziwnie elastyczną. Czy wszyscy miastowi jadąc do lasu targają psa na lince po bezdrożach? Właśnie te miastowe psy nie obyte z naturą potrafią nieźle zaszaleć -nowe zapachy kręcą. Moje psy bardziej lub mniej olewają "zapachy natury", bo mają to na co dzień. Dla "miastowych", to nowum, "intryga". Ile razy widziałam scenkę: niech sobie piesio pobiega, u nas tego nie ma.... i tylko widać trzepot piór i tańczącą trawę przed galopującym pieskiem. Ile wtedy małych serc pęka...
Myślisz, że kaganiec coś da? Tylko nie dojdzie do zagryzienia. Ale wilczak ze swoją wytrwałością potrafi całkiem spore zwierzę zamęczyć osaczając je, a kagańcem rozwali jajka w gnieździe...
Nie obwiniaj w całokształcie właścicieli. Tu jest zbyt wiele odcieni szarości...


...
Beagle, to "specyfika gatunku".... Znałam jednego, który ze złości na opiekuna /facet chodził do pracy, a psu się to nie podobało/ zniszczył "do imentu" całe schody. Wredna była bestyjka. I charakterna....

...
NASZĄ WINĄ jest głód w Afryce -mam się z tego powodu na smutno zapić na śmierć?
...
Puchatek jest offline   Reply With Quote
Old 02-06-2012, 12:16   #4
trunksia
Junior Member
 
trunksia's Avatar
 
Join Date: Jun 2012
Location: Pszczyna
Posts: 163
Default

Ja uważam, że właściciel jest odpowiedzialny za swojego psa. I masz rację- nad instynktem nie zapanujesz. Więc jedyne co zostaje to zapobiegać. I tu nie chodzi o to kto zabija więcej. Czy bezpańskie czy moje. Myśliwi na polowaniu czy kłusownik na "własne potrzeby".

Jeżeli Twoje sumienie czuje się okej z tym, że Twoje psy czasem sobie coś zagryzą to Twoja sprawa. Ale ja po zabiciu sarny na moich oczach przez Astę wiem jedno- że zrobię wszystko by do tego nie dopuścić ponownie.
I zaznaczam, że mój pies nie jest głodzony i nie był zainteresowany konsumpcją.

Tak- puszczam Astę jeśli wiem że na danym terenie nie ma zwierzyny ( Ty mieszkając przy lasach wiesz pewno gdzie zapuszczają się sarny, gdzie nory mają zające i o jakich godzinach wychodzą na żer).
Tak- jeśli wiem, że jest zwierzyna idę z psem na smyczy. Dogtrekking nie boli.
Tak- puszczam Aste w kagańcu jeśli spodziewam się zwierzyny na danym terenie bo wiem, że jej nie zamorzy, bo nie oddala się ode mnie.
Tak- nie puszczam Asty w okresie lęgowym w terenach gdzie są gniazda.

Nie popadam w paranoję- Asta namiętnie goni kaczki czy wiewiórki w parku (ale wiem, że dla niej to nie zwierzyna łowna bo nie chce ich dogonić- specjalnie zwalnia jak się do nich zbliża i czeka aż wystartują). I nie boję się, że wyżej wymienione umrą na zawał- kto wie- może nawet im się przyda trochę ruchu bo tak to nic tylko jedzą co im ludzie dają i grubną
trunksia jest offline   Reply With Quote
Old 02-06-2012, 12:46   #5
Puchatek
Senior Member
 
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
Default

Moje sumienie MUSIAŁO się w pewnym stopniu dostosować do "okoliczności przyrody". Za płotem mam sarny, dziki i wilki w zimie rozszarpujące na naszych oczach inne zwierzęta. Za płotem dookoła pola i nory i gniazda. Zazdraszczam, że wiesz, gdzie w Twojej okolicy leśnej są zwierzęta, a gdzie ich nie ma -u mnie są wszędzie. A jak nie dzik, to wałęsające się luzacko krowy/owce/drób sąsiadów. Tak na prawdę to pozostaje mi chodzić tylko PO drogach z psami na smyczach /są tereny -jak u mnie- gdzie pola za płotem to już tereny łowieckie i w łeb daje mi prawo łowieckie/ -nie mogą nawet przejść przez rowy przy drodze /tak stanowi prawo /.

Każdy robi co może by zapobiegać, ale uważam, że pies musi się wybiegać. Nie będę chodzić na luźne spacery w zależności od pory lęgowej ptactwa czy okresów godowych borsuków -psom tego nie wytłumaczę -one nie dostosują swoich potrzeb do kalendarza. Mogę jedynie mieć na spacerze "oczy dookoła głowy" i starać się.

W przypadku naszych psów wydaje mi się /i po tym co napisałaś o swojej dziewczynce/, że "nie o to chodzi by złapać króliczka, ale by gonić go".
Jesteś przeczulona, bo widok "zarzynanej" sarny zębami swojej burej musi być rzeczywiście szokujący... ja zaczęłam kontrolować i pilnować po mającym u nas na terenie norkę zajączku...I Ty i ja musimy już zawsze pilnować swoich psów, bo ten instynkt właśnie.

...
Trunksia, ja Ci dobrze radzę: nie mów o tej sarnie publicznie /i to jeszcze na forum/ -to oficjalne założenie sobie "prawnego stryczka" -kto wie, kto to przeczyta... My z królilasa się wytłumaczymy, Ty z płowacizny raczej nie...
...
Puchatek jest offline   Reply With Quote
Old 02-06-2012, 13:17   #6
trunksia
Junior Member
 
trunksia's Avatar
 
Join Date: Jun 2012
Location: Pszczyna
Posts: 163
Default

Hmmm... Nie bardzo rozumie jak można sobie przestawić sumienie i je dopasować do warunków otaczających. Ja ze swoim tak nie potrafię.
I nie powiem, że brakuje mi widoku mojego psa hasającego po lesie z wiatrem w futrze. Ale nie mogę uznać, że moje szczęście i szczęście mojego psa jest ważniejsze niż życie innych zwierząt. I to w dodatku prawowitych mieszkańców terenów w których i ja i Aszczu jesteśmy tylko gośćmi.

Pisząc o sarnie chcę tylko przestrzec innych. Mnie ludzie usilnie mówili, że pojedynczy pies nie ma szans dogonić dorosłej sarny. A jak się okazuje- ma. I to w tempie ekspresowym, bo wszystko nie trwało nawet 30 sekund.
I chciałabym żeby każdy sobie z tego zdawał sprawę. Że nasze niuniusie to nie zawsze niuniusie. I nie dowiemy się tego do czasu... Tylko czy chcemy się tego dowiadywać?
trunksia jest offline   Reply With Quote
Old 02-06-2012, 13:38   #7
Grin
Wilkokłak
 
Grin's Avatar
 
Join Date: Aug 2008
Location: Katowice
Posts: 2,220
Default

Quote:
Originally Posted by Puchatek View Post
Jesteś przeczulona, bo widok "zarzynanej" sarny zębami swojej burej musi być rzeczywiście szokujący...
...
Jako kolejny głos w dyskusji chciałam dodać, że wcale nie trzeba być świadkiem tak drastycznej sceny, ani nawet być "przeczulonym", żeby mieć takie podejście do sprawy, jak Magda. I to nie jest tak, że "u Was" są zwierzęta "wszędzie", a u nas tylko w określonych miejscach. Powiem więcej; od lat jeździmy w wakacje na Kaszuby, słynące z ogromnych borów pełnych zwierzyny. Faktycznie po tym, co tam zobaczyłam, myślałam, że nigdzie indziej nie zobaczę takiej ilości saren, jeleni, dzików itp.
Jakże się myliłam! Okazuje się, że u nas wystarczy wyjść w okolicę ogromnego centrum handlowego, czy po prostu do parku na spacer żeby spotkać sarny. O dzikach to już nawet nie wspominam, bo te są wręcz legendarne w okolicach Ligoty. Ludzie robią im zdjęcia z okien domów. Tam gdzie chodzimy z Łowcą na spacery, znajduje się największa (chyba) w Europie ostoja danieli (wstęp jest wolny dla wszystkich). Tak się właśnie porobiło, że urbanizacja stale zmniejsza siedliska zwierząt, zmuszając je tym sam do koegzystowania z cywilizacją, w efekcie czego tu są bardziej "zagęszczone" i o wiele częściej się je spotyka niż tam, gdzie mogą żyć nie tak "ścieśnione". I zgadzam się też z Magdą, że chodząc często po lasach, poznając zwyczaje i zachowanie zwierząt, dość szybko można się nauczyć, kiedy i gdzie są większe szanse spotkania z nimi, a o jakiej porze dnia i przy jakiej pogodzie można psa spokojnie puścić. Uczymy się też zachowania psa; stopniowa coraz łatwiej jest przewidzieć, co się za chwilę stanie, łatwiej zareagować. I tak; uważam, że jak najbardziej powinniśmy, a nawet mamy obowiązek dostosować swoje zwyczaje spacerowe do zwyczajów zwierząt, ich pór lęgowych, żerowania itp, bo to my tam jesteśmy gośćmi, a nie na odwrót. No chyba, że reprezentujemy tak częsty pogląd, że mnie człowiekowi- władcy uniwersum wolno wszystko...
Szczerze mówiąc nie wiem, jak bym postępowała mając 5 psów i mieszkając w takim miejscu jak Puchatek, nie zamierzam więc tutaj mówić: "uważam że powinnaś postępować tak a tak, a tak Ci nie wolno", ale faktem też jest, że nieraz będąc w miejscach wakacyjnych, odnosiłam wrażenie, że bardziej się staramy niż "miejscowi"; my po prostu te lasy i przyrodę kochamy miłością... platoniczną, a oni to traktują w sposób bardziej... utylitarny. (znów; nie piję tu do konkretnych osób).
Wspomniałaś też o kocie; pytałaś czy masz go nie wypuszczać. W sumie to kolejny ciekawy i (chyba) drażliwy temat do dyskusji; bo o ile jeszcze w przypadku psów jakaś tam świadomość jest, a przynajmniej są starania aby była, o tyle temat kotów praktycznie nie istnieje, a przecież kot w lesie to szkodnik nieprzeciętny, każdy leśniczy to chyba powie. Ludzie na wsiach pozwalają się "swoim" kotom żyjącym na pół dziko mnożyć bez opamiętania, a potem już karmić za bardzo to nie, bo "ma se myszy" nałowić...
Grin jest offline   Reply With Quote
Old 02-06-2012, 14:04   #8
makota
Member
 
makota's Avatar
 
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
Default

Ja mam mieszane uczucia w tym temacie. Od kilku lat próbuję jasno postawić się po jednej stronie barykady, ale nie potrafię. Nadal wypracowuję swój swiatopogląd na temat spacerowania z psami po lesie.
Z jednej strony szczerze kocham las i chciałabym jak najmniej w ten las ingerować i jak najmniej przeszkadzać żyjącym tam zwierzętom. Z drugiej strony kocham po tym lesie spacerować... z psami.
Nie umiem jednoznacznie opowiedzieć się po jednej ze stron, więc wyznaję zasadę złotego środka i zdrowego rozsądku.
Jak wiem, że pies wpada w lesie w amok, to chodzi na smyczy (Nitka). Ale wiem również, że Basta i Lati nigdy nic w lesie nie upolowali i nie mają raczej duzych szans, bo do cichutkich te ich pogonie nie należą. Wiem również po kilku latach przeżytych z tymi psami, że nie biegną za zwierzyną do upadłego - najbardziej bawi ich sam fakt wypłoszenia z krzaków jakiegoś zwierzaczka.
Zwierzęta się stresują owszem, nie powiem, żebym miała z tego ubaw... jednak z drugiej strony taka adrenalina to w naturze norma. Co więcej - zdrowa norma.
Dlatego wiem, że do lasu z nimi mogę iść i często bardziej boję się o psy, niż o zwierzynę (sarna, czy dzik mogą zrobić niemałą krzywdę w końcu...)
Jak wiem, że akurat są młode, to ograniczam do minimum, nie wchodzę w las tak głęboko, albo idę w inne miejsce, gdzie las jest mniejszy - tam z kolei bażanty i kuropatwy.
I chodzę sobie tak z psami po lesie od kilkunastu lat... bo trochę nie mam innego wyjścia. Mieszkam w miejscu, gdzie dookoła jest las. W Skarżysku nie ma parków, a tym bardziej parków dla psów, czy parków, gdzie ktokolwiek by swojego psa puszczał. Nie ma miejsca, gdzie można legalnie wyprowadzić psa na spacer i spuścić go ze smyczy. Mają siedzieć całe życie na podwórku i cieszyć się wolnością tylko wtedy, kiedy uda im się uciec? To ja już wolę iść razem z nimi do tego lasu i przynajmnej widzieć co robią - zawsze to jakaś kontrola.
I odnoszę wrażenie (mam nadzieję, że słuszne), że my z psami robimy w tym lesie dużo mniej zamieszania, niż cymbał, który w niedzielę jedzie "zażywać natury" na quadzie, albo crossie.
__________________
CRESIL II z Peronówki - wd
Całe stadko: 2011 2012 2013
makota jest offline   Reply With Quote
Old 02-06-2012, 14:12   #9
Puchatek
Senior Member
 
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
Default

Człowiek w "trudnych do życia warunkach" twardnieje. Byłam miastowa i miałam sumienie miastowe /nawet udawałam, że tęczowa szynka z marketa nie jest ze świni a jeśli,nie daj Boże!, już -to humanitarnie zabijanej/ -gdy stykasz się z naturą w jej prawdziwym kształcie otwierają Ci się oczy, że może Twoje spojrzenie na świat nie jest jedyną prawdą objawioną. Ja taki moment miałam, gdy na moich oczach wiejski smark 6-7-letni skręcił kark małemu gołąbkowi, bo "tatul powiedzieli", że z niego nic nie będzie... Nie wiem jak inni by zareagowali, ale ja wtedy miałam realne wspomnienie śniadania między zębami...Nie wiem czemu //, ale do tej pory tych ludzi nie lubię, chociaż nic mi złego nie zrobili...
Magda, jest takie dziwne słowo >Wolność< -ja na dzień dzisiejszy właśnie to pojęcie uosabiam /i nie jestem ewenementem -wielu miastowych*, którzy uciekli z miasta wiedzą o czym piszę/. Ale "wolność" nie w tym kształcie przeinterpretowywanym chętnie przez innych na swoje egoistyczne potrzeby... Nie samowola, nie egoizm, nie "róbta co chceta", nie "jakim mnie Panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz"... Jest jeszcze inne znaczenie tego słowa....
Błagam! Nie mów o prawowitych mieszkańcach tych ziem, tych ostoi, "tych pagórków leśnych i tych łąk zielonych".....Ja się cieszę, że moje niuniusie, to nie niuniusie -mam psa z genami wilka, nie yorka z chowu klatkowego. Wiem, na co go stać -staram się być ostrożna, ale nie spętam go w okowy przepisów i zasad humanitaryzmu.


...


*-ja nas nazywam "szczury uciekające z tonącego okrętu".... szczur to mądre zwierzę...


....


Grin, masz wiele racji w swoich słowach /zgłębię je później -zaraz muszę lecieć/. Co do kotów, to łajzy są sto razy większe od psów. Naszą łajzę wysterylizowaliśmy na "dzień dobry", karmimy /mimo, że stodołowa i "na" myszy/ na max-a a i tak łowi....Grin, my mieszkający na wsi a będący z miasta bardziej się staramy niż "autochtony" -im to dopiero wisi....
Puchatek jest offline   Reply With Quote
Reply

Thread Tools
Display Modes

Posting Rules
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is On
Smilies are On
[IMG] code is On
HTML code is Off

Forum Jump


All times are GMT +2. The time now is 05:58.


Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org