|
Wychowanie i charakter Jak poradzić sobie ze szczeniakiem, najczęstsze problemy z CzW, jak je rozwiązać, .... |
|
Thread Tools | Display Modes |
|
24-10-2011, 21:59 | #1 |
Member
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
|
Pytania i wątpliwości przyszłego właściciela CzW...
Witam serdecznie
Wiem, że wątków tego typu jest tutaj dosyć sporo, ale stwierdziłam, że mam tyle do napisania, że pozwolę sobie założyć nowy, żeby się w tym wszystkim nie pogubić. DAWNO, DAWNO TEMU, ZA GÓRAMI... ...świętokrzyskimi zobaczyłam wilczaka. Dobra, bez żartów. Otóż, jak w tytule – noszę się z zamiarem dołączenia do grona szczęśliwych właścicieli wilczaków. Tak naprawdę o CzW marzę już od około 2000 roku, kiedy to będąc na wystawie psów zobaczyłam po raz pierwszy Wilczaka. Przez dobry rok nie mogłam dojść, co to za rasa, a gdy w końcu dowiedziałam się, że to był CzW i zaczęłam czytać o tych psach, zakochałam się w rasie jeszcze bardziej Niemniej jednak przez wszystkie te lata marzenie o wilczaku, mimo że bardzo silne, zawsze pozostawało marzeniem w sferze jakiejś odległej przyszłości. Jednak z biegiem lat coraz bardziej dociera do mnie to, że wcale tak szybko (o ile w ogóle) nie doczekam się chatki na skraju lasu z ogromnym wybiegiem dla wilczaków i andaluzów Coraz bardziej natomiast dociera do mnie to, że niedługo trzeba będzie ruszyć tyłek i iść do pracy, zasuwając w niej co najmniej bite 8 godzin dziennie. Dlatego też ostatnimi czasy zaczęłam poważniej myśleć o tym, czy aby najlepszy czas na odchowanie młodego diabła w skórze wilczaka nie trwa właśnie teraz? Teraz, kiedy studiuję i z pewnością mam więcej czasu dla malca, niż będę miała, kiedy zacznę pracować. To tyle tytułem wstępu. Nie chciałabym, abyście pomyśleli, że wpadłam w panikę i po szczeniaka pojadę JUŻ teraz, byle jak najszybciej – ja nie z tych w gorącej wodzie kąpanych, każdą ważną decyzję muszę przemyśleć we wszystkich płaszczyznach i przewałkować tysiące razy. Także nie stresujcie się, że przybył nagle kolejny „wielki miłośnik” rasy, który zaraz weźmie szczeniaka, a potem będzie płakał, że nie spodziewał się takiego diablątka PRZEJDŹMY DO SEDNA... A teraz, kiedy jesteście już w temat wprowadzeni i uspokojeni (o ile ktoś w ogóle tu dobrnął i jeszcze to czyta), możecie spokojnie zasiąść z kawką przed komputerem i zacząć czytać moje pytania odnośnie problemów i wątpliwości Otóż WolfDoga z większym lub mniejszym natężeniem przeglądam już od kilku 'sezonów', naczytałam się o problemach, jakie mieliście z Waszymi pociechami, naczytałam się o pomysłowości wilczaków i innych ciekawych przygodach i jeśli mam być szczera – jestem lekko...przerażona. (Ale bynajmniej nie zniechęcona ) Mam naprawdę wiele wątpliwości co do tego, czy dam radę z wilczakiem (bo zakładam, że KIEDYŚ w końcu się jakiegoś doczekam). WILCZAK Wszyscy wiemy, że to nie to samo co „zwykły” pies. Dlatego zastanawia mnie to, czy trudno było Wam dojść do tego, jak z nim postępować w kwestii wychowania, metod szkoleniowych i ogólnie wspólnej egzystencji? Co prawda behawioryzmem, zachowaniami stadnymi, mową ciała itd. Psów i wilków interesuję się od dawna i myślę, że wilczak nie byłby wielkim szokiem 'teoretycznym', to jednak zdaję sobie sprawę, że specjalistą w tej kwestii żadnym nie jestem, a z wilczakami doświadczenia nie mam, więc trochę obawiam się tego, jakby to nasze wspólne pożycie mogło wyglądać. Dlatego interesuje mnie, jakie były Wasze umiejętności, doświadczenia, czy w ogóle podejście do sprawy zanim wzięliście pod swoje skrzydła wilczaka i jakie to przyniosło skutki? (oczywiście jak ktoś nie chce pisać, to się nie obrażę :P ) Mieliście już wcześniej jakieś psy, czy byliście na tyle odważni, by wziąć CzW jako swojego pierwszego czworonożnego? Jeśli o mnie chodzi, to ja psy mam od zawsze i odkąd pamiętam fascynuję się nimi. Miałam różne psy – uciekające, wyłażące z każdego kojca i przełażące przez każdą siatkę, był jeden, który otwierał sobie furtkę zamkniętą na klucz. Znając historie z WD, obawiam się, że przy wilczakowych pomysłach problemy, z którymi już miałam okazję się borykać to mały pikuś. Zdarzały mi się psy bardzo dominujące, ale przy okazji mega spokojne...a wiem, że dorastający samiec CzW składa się praktycznie z samego testosteronu i tutaj dominacja może nie skończyć się tylko na wybujałej pewności siebie Obecnie mam trzy psy, wszystkie to psy „z odzysku” - znajdki z ulicy, które znalazły się u mnie w wieku ok. 7-12 miesięcy, więc trzeba było prostować je po poprzednich właścicielach, którym się znudziły. Jeden z nich, kiedy do mnie trafił bał się własnego cienia, wszelkiego typu hałasów, a do tego bał się ludzi na tyle, że nikomu nie dał do siebie podejść. Po 7 latach wspólnego życia został nam tylko lęk, a raczej odruch (chyba już BEZwarunkowy) odskakiwania w popłochu przy okazji nagłych dźwięków, ew. gwałtownych ruchów. Ludzi się już na szczęście nie boi. Mam suczkę, która na początku swojej egzystencji u mnie kompletnie nie potrafiła wchodzić w relacje z innymi psami, bo na pierwszy kontakt rzucała się na nie i dochodziło do bójki. Jesteśmy na dobrej drodze, bo na spacerach spotykamy obce psy bez większych zgrzytów, a do stada udało się w międzyczasie wprowadzić inne psy – między innymi mój najnowszy nabytek, który to z kolei mimo totalnego braku agresji do czegokolwiek i do kogokolwiek, ma brzydki zwyczaj warczenia na ludzi, lub psy, którzy przeszkadzają jej w smacznej drzemce. Takiego chamstwa ją poprzedni właściciel nauczył, ale dochodzimy powoli, powoli z tym pyskaczem do ładu. Myślicie, że takie doświadczenia mogą choć w małym stopniu być pomocne w odchowaniu małego wilczaka, czy to jednak ZUPEŁNIE inna bajka i nie mam co liczyć na to, że moja dotychczasowa wiedza na coś się przyda? METODY SZKOLENIOWE. Jak wychowujecie swoje wilczaki? Ja na ogół wszystkie moje psy wychowywałam metodą dość mieszaną, przeze mnie nazywaną „naturalną”, a to ze względu na to, że z psami postępuję zdecydowanie mając w świadomości fakt życia z nimi w stadzie (wiem, że to w świetle MP podejście niemodne ostatnio, ale cóż, tak uważam). Na ogół wyznaję zasadę, że wychowanie psa to przynajmniej w 50% wynik odpowiedniego ustalenia relacji i hierarchii stadnej między psem, a opiekunem. Do ewentualnych sztuczek, czy komend mniej bazujących na instynkcie stadnym stosuję nagrody, smaczki, a ostatnio nawet kliker. Niemniej jednak do typowego wyznawcy metod pozytywnych mi daleko i nie mam w zwyczaju „cackania” się z psami – jak trzeba to nie mam oporów, żeby na nie huknąć. Kary w naszym świecie też są obecne, chociaż staram się, by było ich jak najmniej. Ale jak już są, to są tej kary trzy etapy: upomnienie głosowe, upomnienie dotykiem, a w sytuacjach ekstremalnych przytrzymanie przy ziemi. Wiem, że psy są różne, dlatego staram się być elastyczna i nie podchodzić do każdego identycznie, a przykładu szukać daleko nie muszę, bo już u mojej trójki rysują się wyraźne różnice. Suczka w typie ON jest niezwykle stadna, lubi mieć „misję”, a komendy podczas spacerów wykonuje tak, jakby faktycznie wiedziała, że „szef karze, więc robię”. Smaczki w takich sytuacjach wręcz ją rozpraszają, nie jest na nie zbyt nakręcona i większość poleceń wykonuje „po prostu, bo trzeba”. Natomiast ostatnio trafił mi się pies, który kompletnie, ale to kompletnie nie działa w ten sposób. Jest to typowy, wręcz książkowy pies pod kliker – ze smaczkami zrobi WSZYSTKO o co się ją poprosi, bez smaczków zapomina, że ma właściciela. Bardzo mnie to „wybiło z równowagi”, bo nigdy dotąd nie miałam takiego psa, musiałam dopiero nauczyć się, jak dotrzeć do psa, do którego stado niezbyt przemawia. Zastanawia mnie zatem na co mam się psychicznie nastawić przed zdecydowaniem się na wilczaka? Z jednej strony wydawać by się mogło, że tak stadne psy jak CzW będą się zachowywać co najmniej podobnie jak moja stadna Basta, ale z drugiej strony są to przy okazji psy bardzo wrażliwe, chyba wrażliwsze psychicznie niż ON. Dlatego mając wilczaka bałabym się w sposób nierozsądny używać np. kary Jak sobie z tym radzicie? LĘK SEPARACYJNY Nie ukrywam, że to też kwestia, która mnie trochę przeraża. U ilu z Was sprawdziła się klatka? Wiem, że niektóre wilczaki uparcie z nich wyłażą, łamią sobie zęby na prętach itp. Czy to są częste przypadki, czy jednak biorąc szczeniaka można mieć jakąś nadzieję, że aż takiej bestii się nie trafi? No i jeszcze jedno – w Krakowie trzymam jednego psa z całej mojej trójki (reszta niestety mieszka w moim rodzinnym domu, bo to niezbyt miastowe psy). Czy jest jakaś szansa na to, że wilczak zostawiony w towarzystwie innego psa spokojniej przeżyje nieobecność właściciela? Oczywiście w towarzystwie psa zachowującego spokój w takich sytuacjach... AGRESJA W WIEKU DORASTANIA. Czy każdy wilczak przez to przechodzi? Jest to bardziej problem psów, suczek, czy to zupełnie indywidualna, osobnicza kwestia? Fakt taktem, dorastający samiec to chodząca, testosteronowa bomba, więc trudno uniknąć przynajmniej niewielkiego zarysowania się tego problemu... wydawać by się mogło, że suka będzie spokojniejsza, ale suczki przecież też przeżywają burzę hormonalną w związku z cieczką, często miewają wtedy „humorki”, coś o tym niestety wiem Czy Waszym zdaniem są jakieś znaczące różnice w odchowaniu psa, czy suki? UCIECZKI. Załóżmy, że jestem w domu na wakacje, a tam moje psy mieszkają na podwórku, bo rodzice są niezbyt przychylni do mieszkania z psem w domu. Podwórko jest duże i ogrodzone...no ale właśnie – miewałam psy, które chcąc uciec radziły sobie z każdymi, najbardziej wymyślnymi zasiekami. To co w takim wypadku robi wilczak?! Czy ich ucieczki to są wypady dla samej idei „zwiedzania okolicy”, czy raczej wilczak ma zwyczaj uciekania tylko w przypadku szukania właściciela? Myślicie, że miałby duży problem, żeby zostać na podwórku z trzema innymi psami (zakładam, że udałoby mi się wypracować ich wspólny „szacunek” do siebie nawzajem), choćby na noc? Czy to raczej problem nie do przeskoczenia? SOCJALIZACJA... ...czyli najważniejszy podpunkt pierwszych lat życia CzW. Zakładam, że jeszcze przez CO NAJMNIEJ dwa lata będę 9 miesięcy w roku spędzać w Krakowie. Studia na ostatnich latach wymagające czasowo nie są (no, chyba że jest oddanie projektu ), więc na socjalizację psiaka byłoby sporo czasu. Z obecnym psem, z którym chcąc nie chcąc mieszkam w Krakowie, jestem na Błoniach prawie codziennie (rowerem). Przy wilczaku w rozkład dnia trzeba by było dołożyć jeszcze „bezcelowe” podróże tramwajami, autobusami itp. Jak na mój obecny styl życia w mieście, nie byłaby to jakaś wyjątkowo zabójcza zmiana (mam nadzieję :P), niemniej jednak zostają jeszcze 3 miesiące w roku, które spędzam w domu – tam, gdzie są moje psy itd. Mój wakacyjny rozkład dnia zawiera w sobie zasadniczo dwa podpunkty: pójście z psami na spacer do lasu, oraz pojechanie do stajni (również do lasu), ale już bez psów. Czy po takich trzech miesiącach siedzenia w chaszczach i chodzenia po lesie wilczak...jakby to ująć....zdziczeje? Pytam, bo ja na ogół taki leśny dziad jestem i nie ukrywam, że kwintesencję współżycia z psami odczuwam właśnie chodząc z nimi po lesie, dlatego nie próbuję nikogo z Was, ani siebie oszukiwać i udawać, że będę siedzieć w mieście przez cały rok i przez cały rok dzień w dzień jeździć z psem w zatłoczone miejsca. Zastanawia mnie reakcja wilczaka na takie „różne” sytuacje. W tym podpunkcie mam jeszcze jedno pytanie – wiem, że są wśród wilczakowców na WD ludzie mający do czynienia z kopytnymi. Jak przyzwyczajaliście swoje wilczaki do koni? Była to droga przez mękę, czy jednak wilczak radzi sobie z takimi wyzwaniami dobrze? PODRÓŻE Chyba najbardziej dręczący mnie problem -.- Nie jestem jakimś wielkim podróżnikiem, wakacje przez większość czasu spędzam w domu, żeby móc w pełni wykorzystać możliwość obcowania z całą trójką psów na raz. Wyjazdy ograniczają się głównie do pojechania w góry. Co prawda nigdy nie podróżowałam z moimi psami, bo nigdy nie było takiej potrzeby (mam ich z kim zostawić), a moje psy do specjalnie uwielbiających tłumy ludzi, jazdę samochodem itp. nie należą, więc nigdy ich nigdzie nie ciągnęłam. Wiem, że biorąc wilczaka podpisałabym na siebie wyrok bycia z nim niemal 24h/dobę przez 7 dni w tygodniu i wakacje powinien spędzać raczej ze mną. Ten problem nie jest trudny do przeskoczenia. Ale nie ukrywajmy, że często zdarzają się sytuacje wymagające opuszczenia przez nas psa np. na dwa dni. I co wtedy? Rozpatruję teraz problem wakacji letnich, kiedy jestem w rodzinnym domu, nie w Krakowie. Wilczak jest wtedy ze mną, choćbym musiała spać z nim na podwórku i wszystko jest ok...do czasu jakiegoś wyjścia. Ja specjalnie imprezującą osobą nie jestem, więc nie jest to problem każdego piątku, czy soboty, no ale jednak zdarza się, że np. w wakacje jedziemy ze znajomymi na rajd konny i nie ma mnie 2-3 dni. Co ja bym wtedy z tym wilczakiem miała zrobić? Czy Wam zdarza się zostawiać Wasze psy komuś obcemu, rodzinie itp.? Ktoś z Was miał taką sytuację? Jak psy na to reagowały? Czy lęk separacyjny w towarzystwie innych psów, lub znanych osób (ale nie właściciela) jest tak samo widoczny, jak przy zostawieniu psa samego w domu? Myślicie, że CzW dałby radę przystosować się tak jak „zwykły pies” i zostać na te 2 dni z moimi rodzicami bez większej szkody dla siebie i otoczenia? Czy jednak mimo bycia z trzema innymi psami on uparcie wyłaziłby za mną przez ogrodzenie chcąc mnie szukać? Poza tym są jeszcze dwa problemy, których rozwiązania za nic nie mogę wymyślić, Po pierwsze – narty. Co roku jest taki tydzień w zimie, kiedy jadę na narty. Jeśli z domu wybywa cała rodzina, to psami zajmują się sąsiedzi i jest tak od lat. Nie chcę nawet pytać, czy z wilczakiem taka „sztuczka” przejdzie, bo wiem, że nie I co wtedy? Przecież zabranie ze sobą wilczaka na narty, wiązałoby się z zostawieniem go samego w zupełnie obcym pokoju co najmniej na 4-5 godzin. Pomijając nerwy innych mieszkańców danej noclegowni, byłby to przecież ogromny stres dla psa. Już wolę nawet nie myśleć, co stałoby się z samym pokojem Nawet zakładając, że pies zostaje w klatce na tyle spokojnie, że nie zrobi sobie krzywdy chcąc z niej wyjść, to zostaje jeszcze problem wycia i mocnych nerwów lokatorów obok. No a przecież nie mogę zakładać, że wszystko pójdzie ok Dla mnie rozwiązanie tego problemu to niemal abstrakcja. Nie wiem. Na stok przecież psa nie zabiorę. Nawet gdyby w ekipie wyjazdowej znalazła się niejeżdżąca osoba, która zamiast śmigać na nartach siedziałaby z psem, to musiałaby to być na dodatek osoba, którą pies zna i akceptuje, a nawet mimo tego mogłoby być nieciekawie. Nie wiem, ja sobie tego nie wyobrażam póki co, mimo że intensywnie o tym myślę szukając sensownego rozwiązania. Na pewno są na WD jacyś narciarze, którzy znaleźli rozwiązanie takiego problemu. Gdyby ktoś podzielił się jakimkolwiek pomysłem spędzenia takiego wyjazdu we względnym spokoju to będę bardzo, bardzo wdzięczna KONIEC, WRESZCIE KONIEC Dużo tego mojego marudzenia wyszło Ale zanim zdecyduję się na takiego psa, wolę założyć, że wszystko pójdzie źle i że trafię najgorszą bestię ze wszystkimi możliwymi problemami. Jak przebrnę przez to psychicznie i uznam, że dam radę, to pojadę po szczeniaka. Przepraszam, że tak długo, ale jesli komuś w ogóle będzie się chciało czytać te moje opowieści to będę bardzo, bardzo wdzięczna za jakieś rady, opowieści, Wasze doświadczenia, czy po prostu Wasze zdanie na dany temat, bo ja już nie wiem, co mam myśleć. Jednego dnia stwierdzam, że dam radę, następnego jestem przerażona Aż strach pomyśleć co będzie, kiedy na serio zacznę wybierać szczeniaka Z góry dziękuję i pozdrawiam Last edited by makota; 24-10-2011 at 22:16. |
25-10-2011, 00:09 | #2 | ||||
Call Me Sexy Srdcervac
|
ja uwazam ze studenckie czasy to swietny okres na wilczaka. One lubia takie troche cyganskie zycie
metody szkolenia motywacyjno-korekcyjna. Moja suka bardzo zabiega o uwage. W pewnym momencie zauwazyla jednak, ze nieposluszenstwo wywoluje silniejsza i mocniejsza emocjonalnie reakcje niz posluszenstwo i wtedy zmusila mnie do stosowania dosc ostrych korekt przez krotki czas. Wszystkiego ucze na smaki i pilke, ale jak juz umie to wymagam/wymuszam, choc wraz z dorostaniem i wzrostem mojej konsekwencji coraz rzadziej. Pies o tyle latwy do szkolenia, ze tak samo oporny na wiedze jak i na bledy przewodnika-ma przycisk restart O takim owczarkowym `pancia powiedziala to jakby w kamieniu wyryte` raczej zapomnij. Po kazdej prosbie jest rachunek czy sie oplaca Nauczylam przeciagania sie smycza albo nawet gola reka za kly by moc w kazdej sytuacji nagrodzic, bo szybko sie orientuje, ze nic nie mam i nie warto bylo spelniac polecenia Nie stosuje przemocy psychicznej takiej jak przygniatanie do ziemi. Nie interesuje mnie kto rzadzi w naszym stadzie. Suczka wyrosla na zwierze, ktore zycie traktuje jak przygode i w wieku niecalych dwoch lat jest niezbyt klopotliwym towarzyszem. Beagielka rozkochala mnie w szkoleniu psow, wiec Sexy miala od poczatku byc psem `sportowym`. Jej mlodosc to tylko rozkrecanie i przekonywaniem, ze pancia jest zrodlem wszelkiego dobra jakie spotyka psa. w polaczeniu z lekiem separacyjnym dalo to dosc wybuchowa mieszanke. dokrecenie srubki i pokazanie, ze pancia tez wymaga i bywa w tym bezwgledna dalo fajny efekt. Quote:
-w 30 na 30 przypadkach pilka lezala w bramce dokladnie tam gdzie pancia pokazuje reka. gdzie jest pilka za 31 razem? -z boku na lawce rezerwowych? Quote:
Quote:
Quote:
lek separacyjny byl moim jedynym problemem wychowawczym. Dzis (prawie dwuletnia suka) pozwala na normalne funkcjonowanie codzienne. Na wyjazdach nadal klopot. socjalizacja. moj pies urodzil sie zsocjalizowany i dzis widze, ze za duzo czasu na to poswiecilam. przy wycieczkach o lasu bardziej balabym sie klusowania na zwierzyne niz wielkiego ubytku na socjalizacji. chociaz Sexy jest akurat przykladem psa bez instynku polowania na zywa zwierzyne, poluje tylko wzrokiem co jest nieklopotliwe, bo zwierzyna znika jej w 20 sekund. Wiele wilczakow poluje wytrwale i skutecznie Wyjazdy U nas to wielka atrakcja dla psa. Wyjazdy bez niej odpadaja, bo jedyna osoba, ktora sobie z nia radzi jako tako jest moja mama. Niestety mieszka za granica, a poza tym jest niechetna do calodobowej opieki nad `wnusia`. Spacerek to z wielka przyjemnoscia (bo suka jest super na spacerach) ale oczy dookola glowy przez cala dobe to juz nie. A kazda obca osoba bedzie musiala ja non stop obserwowac. Ja znam punkty zapalne, wiem czego nie zostawiac na wierzchu (i co to znaczy `na wierzchu` ) i jestem tak nudna, ze przy mnie caly dzien i noc sie spi Z kopytnymi u nas ciezko. Mimo, ze suka wychowana w stajni to tylko takie postawowe posluszenstwo stajenne zna. Tzn. siedzi i czeka az cos szybko zrobie w boksie. przy karmieniu moze lazic, ale wie, ze nie wolno skakac na boksy ani zagladac w szpary w dechach. kon poza boksem=pies w klatce. Ze wzgledu na duza wartosc koni, ich specyficzny charakter, zywienie i jej wielka chec do zabawy z nimi, nie probujemy, bo nie ma miejsca na bledy. W poprzednim moim miejscu pracy gdzie konie lataly luzem o dziwnych porach bylo kilka nieprzyjemnych sytuacji. dzis przy jakis spokojnych srupkach bym sprobowala, ale nie mam takich w dyspozycji A co do nart to biegowki trzeba polubic a powaznie to mozesz wyslac pieska do hodowcy na krotkie wakacje. przy okazji niech zobaczy co za bestie powolal na swiat Last edited by jefta; 25-10-2011 at 00:12. |
||||
25-10-2011, 00:37 | #3 |
Member
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
|
Dzięki za tak szybką odpowiedź
Jestem pełna podziwu, że chciało Ci się to wszystko czytać! Z tego co piszesz wynika, że jest jednak nikła szansa na trafienie osobnika mniej problemowego, a to pocieszające Chociaż jak już mówiłam, na wszelki wypadek zakładam, że trafi mi się całe zło tego świata. Możesz coś więcej napisać o tym jak wyglądają u Was te pościgi za zwierzyną? U mnie psy tez ganiają, jak coś w lesie zobaczą, ale na ogół są odwoływalne w większości przypadków, chociaż na początku było gorzej. Gonią raczej dla samego faktu pogonienia, nie zdarzyło się jeszcze, żeby cokolwiek DOgoniły. Tak jest w przypadku Basty i Łatiego - siódma woda po kisielu ON i jakieś niezidentyfikowane COŚ Dla lepszego zobrazowania -> BASTA ŁATI NITKA Gorzej jest z Nitką (najnowszy nabytek) - właśnie mix beagle, możesz dziada zobaczyć w linku wyżej Coś strasznego z tymi psami myśliwskimi. Ona potrafi się w lesie zgubić goniąc za czymś. Nieważne, czy za żywą zwierzyną, czy za samym zapachem. Czasem zdarza jej się polecieć w las, ja z oddali słyszę tylko piskliwy, pełen podniecenia szczek (początkowo myślałam, że jej się coś dzieje, że takie dźwięki wydaje z siebie). Potem Basta musi jej szukać. Przyznam, że Nitka uczy mnie wielu nowych rzeczy i jest dla mnie poniekąd wyzwaniem - nigdy nie miałam psa 'mysliwskiego'. Ciekawa jestem, jak do tego dopisałby się jeszcze wilczak Pozdrawiam |
12-11-2011, 20:55 | #4 | |
Distinguished Member
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
|
Quote:
Nitka to wilczak w przebraniu beagla - ten sam temperament i styl zabawy! Jest wesoła, nieustraszona, zabawowa, szybka - zdecydowanie wilczakoodporna z niej suńka Dziewczyny zakochały się w sobie więc szaleństwom nie było końca ... |
|
12-11-2011, 23:20 | #5 |
Call Me Sexy Srdcervac
|
ja mam beagla i wilczaka to zupelnie rozne psy. Moim zdaniem wilczak jednak latwiejszy, bo ma wieksza sklonnosc do wspolpracy z czlowiekiem. 2 letnia Sexy (csv) jest duzo lepiej ulozona niz 8 letnia Lalka (beagle).
|
13-11-2011, 00:18 | #6 |
Distinguished Member
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
|
Widać Nitka inna niż Lalka
|
13-11-2011, 02:48 | #7 | |
Member
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
|
Quote:
Lorka ma ulubiony styl zabawy Nitki Ona uwielbia, jak ją ktoś sprowadzi do parteru co jakiś czas w gonitwie - często sama się przewraca w zabawie, żeby drugi pies mógł ją dopaść Dzisiaj się fajnie wybawiły dziewczyny, choć mało im było jeszcze chyba A że Nitka okazała się wilczakoodporna - to mnie bardzo cieszy, choć po tym co funduje jej Basta, to raczej spodziewałam się tego, że w Nitce wyrobiły się stalowe nerwy Później podrzucę link do zabawy Basty i Nitki...a bawią się tak, że czasem poważnie zastanawiam się, czy różnica wagowa między Nitką a Bastą nie jest za duża :P Zwykle wtedy dochodzę do wniosku, że "muszę" Baście wilczaka do zabaw dokupić, żeby wreszcie miała kogoś w swojej kategorii wagowej do zabawy Co do dyskusji w różnicy charakterów między wilczakiem, a beagle może nie wniosę tyle co jefta, która ma prawdziwego beagla i prawdziwego wilczaka, czego ja niestety powiedzieć nie mogę, ale też się dołączę Ja nie mam zupełnie doświadczenia w tej rasie, Nitka to pierwszy węchowiec z jakim mam do czynienia. Niby fajnie, bo łatwo psa nakręcić na pracę za pomocą jakiegoś kuszącego zapachu, ale z drugiej strony równie łatwo stracić uwagę psa na spacerze, kiedy kilkaset metrów od właściciela złapie "węcha"... ...wilczaka co prawda nie mam, więc nie mam jak porównać tych dwóch ras, ale mogę porównać trochę-ONa z trochę-beaglem. Nitka to u nas mistrz sztuczek. Kiedy mam smakołyk, to jestem dla niej całym światem, sztuczki wykonuje z prędkością światła, bezbłędnie, całymi seriami jak z karabinu maszynowego. Ale to w warunkach, kiedy trening jest zaplanowany, natomiast jeśli życiowa sytuacja wymaga wykonania przez Nitkę "siad".... o nie, w takiej sytuacji można zapomnieć o skupieniu tego pół-beagla. Do jej łebka nie docierają zwykle wtedy żadne dźwięki Natomiast Basta przy treningu planowanym szybko się nudzi, smaczki nie interesują ją aż tak bardzo. Pewnie, że wykonuje komendy ładnie i bezbłędnie, ale nie jest tak nakręcona na nagrodę jak Nitka. Ale w sytuacjach życiowych, bez smakołyków itp., to ona zawsze wykona komendę, wróci na zawołanie. Wtedy wystarczy jej pochwała słowna, pogłaskanie jej w nagrodę i jest szczęśliwa Nitka w takiej sytuacji jest co najwyżej zawiedziona, że nie ma żarcia...no bo "jak to?! Przecież mi się należy!" Także faktycznie z Nitką prawie beaglem, która nie ma problemów behawioralnych, braków w socjalizacji itp., czasem mam więcej problemu niż z Bastą, która jest kiepsko zsocjalizowana, lękliwa, nieufna... ...do umysłu beagla czasem nie można się dobić |
|
25-10-2011, 00:55 | #8 |
Junior Member
|
Powiem Ci tak... wciagnęło Cie na maksa, więc ja Ci mogę obiecać, że pojedziesz po tego szczeniaka bez względu na to czy bedziesz przerażona czy nie. Ja byłam przerażona, ale chęć i swego rodzaju instynkt był na tyle silny, że nic nie było wstanie mnie powstrzymać. W pierwszych tygodniach wspólnego życia z Bystrą schudłam 4 kilo. Tak się stresowałam. Ja nie miałam nigdy wcześniej psa, ponieważ mam kopletnie anty zwierzęcą rodzinę, a ja jestem istnym odszczepieńcem, czarną owcą która gdy się wreszcie usamodzielniła sprawiła sobie wreszcie wymarzone zwierzę. (konie tez sobie kiedyś sprawię Nie mam jeszcze dużego doświadczenia z psami, ale mam duże doświadczenie z końmi i to napewno pomaga mi w relacji z psem. Konie mnie mocno uodporniły, wzocniły psychicznie, nauczyły opanowania, konsekwencji i mega cierpliwości. Uważam, że Ty masz bardzo dobre warunki by mieć wilczaka. Wiele więcej ja Ci nie napiszę bo sama mam wilczaka od 3 miesięcy dopiero. Ale mogę tyle zrelacjonować, że przerażenie które w sobie nagromadziłam na poczatku, teraz z dnia na dzień maleje. Narazie nie odczuwam kompletnie żadnych specjalnych problemów (oprócz tych standardowych które się pojawiają przy każdym szczeniaku) z wychowaniem wilczaka, być może po części dlatego, że nie mam porównania z tym jak się wychowuje każdego innego psa niż wilczak. Nastawiałam się na naprawdę duże trudności i ja osobiście jestem jak narazie mile zaskakiwana. Oczywiście nastawiam się nadal na niespodzianki które mnie zwalą z nóg, aż serce mi stanie, ale z dnia na dzień oswajam się z tym bardziej i lęk "czy napewno sobie poradzę" już nie istnieje. Właśnie wczoraj w wąskim gronie znajomych (też wilczakowców) rozmawialiśmy "o wilczku - trudnym, innym psie" i doszlismy do wniosku, że pojęcie "problematyczny, trudny pies" jest rozumiane bardzo indywidualnie, tj pewne zachowanie psa które komuś może wydawać się bardzo problematyczne i przerażające dla innej nie będzie niczym nadzwyczajnym, bez względu na to jakie kto ma doświadczenie z psami czy wilczakami. Moim skromnym zdaniem głównie liczy się Twój silny charakter który też napewno się jeszcze wzmocni z czasem gdy już będziesz mieć wilczaka. Ja tyle w tym temacie powodzenia
__________________
BYSTRA BEDALIEL Wilczy Duch |
25-10-2011, 01:12 | #9 |
Junior Member
|
Jeśli chodzi o konie to Bystra jak narazie zachowuje się delikatnie mówiąc nierozsądnie, ale według niej całkiem naturalnie. Otóż podbiegała (teraz już jej nie pozwalam) do koni od tyłu i wąchała przyjacielsko pęcinki, a ja oczami wyobraźni widziałam jak wylatuje nagle w powietrze. Na szczęście nic się nie stało i jak narazie puki jej wścibskość trochę nie stonuje to luzem do konia jej nie puszczę. Tak więc konie jak narazie uwielbia Ciekawe tylko, że owiec się boi... tak brzmi to śmiesznie... wilk się boi owiec. Mam nadzieje, że to przejdzie ;P
__________________
BYSTRA BEDALIEL Wilczy Duch |
25-10-2011, 01:21 | #10 |
Member
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
|
Ano, w końcu to opętanie przyniesie skutek. Prędzej czy później
Jak zresztą widać - bo pamiętam, że przed krakowską wystawą w czerwcu obie miałyśmy być tylko "gapiącymi się wariatkami" A tu proszę - masz wreszcie swojego wymarzonego wilczaka Swoją drogą - spacerujecie może po Błoniach? Mam nadzieję, że i mi się uda, choć nie ukrywam, że fakt posiadania JUŻ trzech psów jest dla mnie nieco przerażający W ogóle ciekawa jestem, co powiedzieliby moi rodzice, gdybym naprawdę poważnie zapowiedziała im teraz, że w ciągu najbliższego roku sprawię sobie wilczaka Do tej pory zawsze mówiłam o tym z lekkim przekąsem, a oni pukali się w głowę ironicznie mi przytakując Ale w końcu to również oni od ładnych kilku lat przy różnych okazjach życzą mi "żebym w końcu miała wilczaka" Ale kiedy mówiłam o trzecim psie tez pukali się w głowę... Dopóki nie przyprowadziłam do domu trzeciego psa To prawda, że każdy szczeniak jest kłopotliwy...już tęsknię za takimi kłopotami, bo przez to, że od ostatnich 7 lat mam tylko podrośnięte już znajdki, to wspomnienie dawnych szczeniaczkowych czasów, zasikanych dywanów, wywalanych niezdarnymi łapkami misek i tych igiełkowych ząbków jest tym bardziej słodkie Gorzej, że taki slodki szczeniak w wieku 6-7 miesięcy nagle zapomina o wszystkim, czego się do tej pory nauczył Pozdrawiam |
25-10-2011, 01:36 | #11 |
Junior Member
|
Na Błoniach ostatnio bywałyśmy dość często bo dwa razy w tygodniu, uczęszczając na szkolenie z posłuszeństwa. Bystra właśnie w zeszłym tygodniu otrzymała piekny dyplom ukończenia szkolenia podstawowego.
Nie wiem kiedy teraz będzie najbliższa okazja, żeby się tam wybrać, ale napewno się wybierzemy jeszcze nie raz. Postaram się dawać znać
__________________
BYSTRA BEDALIEL Wilczy Duch |
25-10-2011, 07:39 | #12 |
Senior Member
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
|
Witaj!
https://picasaweb.google.com/1153445...10001704835602 Ja się oprę tylko na tym zdjęciu, bo "mówi" cholernie dużo. Widać, że jesteś dla swoich psów najważniejsza istotą na świecie /bo umiesz "leczyć" skrzywdzone dusze/. One patrzą na Ciebie z wiarą, nadzieją i miłością. Masz duże doświadczenie z "obitymi" przez los psami. Wiesz ile potrzebują czasu, zainteresowania sobą. Są egoistyczne w swoich potrzebach. I nagle sprowadzisz im szczeniaka wilczaka. I może wilczak pomoże im w ich lękach /oby!/, a może też wzmocni rywalizację. I może dojść do krwawej konfrontacji /u nas Laila po 3,5 roku wspólnego życia spięła się z inną suką -będziemy wkrótce organizować konfrontację, by to rozwiązały po psiemu i wiemy, że krew się będzie lała.../. Nie zgadzam się z opinią, że wilczak lubi studenckie "cygańskie" życie /to może pasować do każdego psa i niektórych kotów i innych zwierząt... mój pyton w czasie studiów też ze mną wszędzie chodził...i był cholernie "cygański"/. Wilczak po prostu, wg. mnie, jak każdy innej rasy szczeniak, lubi być ze swoim opiekunem. Ale też jak każde dziecko /!/ lubi zasady i normy, lubi poukładanie. Chaos, niepewność, zmiany codziennych rytuałów każdego rozstrajają. Ale tworzą też precedensy i odstępstwa od zasad. A wilczak, gdy zobaczy jedną "wyrwę w płocie" wykorzysta ją i będzie kombinować... Bo on świetnie myśli. "Gorzej" /!/ -on wyciąga wnioski błyskawicznie. I może zachcieć rządzić czy układać "pod siebie"... Spytaj właścicieli wilczaków ile czasu i pieniędzy poświęcili na behawiorystów, by wszystko na nowo układać. Wilczak to wyjątkowa osobowość, z którą nie pójdzie Ci "jak po maśle". I jeszcze jedna kwestia: przeczytaj dokładnie "rocznicowy" tekst Kamoszki i wyciągnij z tego tekstu wnioski... Wilczak to równoprawny członek rodziny. Miałaś psy i znasz ich naturę. Wiesz, że pies nie zna znaczenia czasu i długości rozstań. Mam wielu znajomych, którzy zrezygnowali /w swojej olbrzymiej miłości do psa/ ze swoich przyjemności /jeśli nie umieli tego pogodzić/ i wybrali obcowanie z psem. Poukładali sobie życie "pod" psa. To była kwestia przemeblowań mieszkania, zmiany auta, zmiany przyzwyczajeń wakacyjnych i wiele innych "spraw". Ty wyjeżdżasz na narty -może rzeczywiście trzeba pomyśleć o biegówkach, bo obarczanie rodziców pupilem /kolejnym/ nosi ostre znamiona egoizmu. Poza tym nie wiesz, jak Ci się życie potoczy po studiach, nie wiesz co wymusi na Tobie codzienność i pracodawca. I możesz mieć wielkie dylematy. Warto, by na Twoje pytania i rozterki odpowiedzieli też opiekunowie, którzy "zęby zjedli" na wilczakach -"starzy", doświadczeni /to nie o nas/. My, np, nadal "uczymy się" wilczaka /"larwa" ma już prawie 4lata/ i ciągle nas zaskakuje /nie zawsze radośnie/... Kiedyś, planując wilczaka, pojechaliśmy pod W-wę do hodowcy, by zrobić rozeznanie. Na widok ogrodzonego terenu pastuchem elektrycznym, pomyśleliśmy z mężem: "Zwyrodnialcy!". Teraz już tak nie myślimy, a Laili nie zostawiamy samej na terenie /dobrze ogrodzonym bez pastucha/, gdy gdzieś jedziemy. Nasza, na dodatek, jest z tych polujących /warunki naszego życia na dużej przestrzeni mazurskiej w niej to wyzwoliły/ i po zagryzieniu jednych kóz /o drobniejszej dzikiej zwierzynie nie wspominam/ nie wiemy kiedy nam zagryzie następne -a czai się na nie dzień w dzień od kilku miesięcy... Bardzo mi się podoba, że rozkładasz temat "na czynniki pierwsze" i masz dylematy. I dlatego weź pod uwagę wszystkie aspekty, by potem nie szlochać szukając nowego domu dla swojego psa... Pozdrawiam .... "już tęsknię za takimi kłopotami, bo przez to, że od ostatnich 7 lat mam tylko podrośnięte już znajdki, to wspomnienie dawnych szczeniaczkowych czasów, zasikanych dywanów, wywalanych niezdarnymi łapkami misek i tych igiełkowych ząbków jest tym bardziej słodkie". Dla Ciebie tak, a dla Twojego nowego środowiska, dla Twojego przyszłego partnera życiowego, dla Twoich z każdym dniem coraz bardziej zmęczonych Rodziców? Spójrz na sprawę "szerzej", nie przez pryzmat tylko własnych pragnień... .......... A-ha: ja nie zmieniłabym wilczaka na żadnego innego psa /jest alfą w naszym ludzko-psim stadzie/ -on jest jak narkotyk, a życie z nim, to taka fajna forma "haju"... Last edited by Puchatek; 25-10-2011 at 07:48. |
25-10-2011, 09:12 | #13 |
Wilkokłak
Join Date: Aug 2008
Location: Katowice
Posts: 2,220
|
Ja tylko powiem, jak rozwiązaliśmy problem z nartami.
Otóż jeździmy w góry w 3 osoby plus pies. W czasie, gdy dwie osoby szusują na zjazdowych, jedna osoba biega z Łowcą na biegówkach (albo po prostu spaceruje, jeśli nie ma w danym momencie siły na biegówki. ). Oczywiście osoby się wymieniają. |
|
|