Go Back   Wolfdog.org forum > Polski > Wychowanie i charakter

Wychowanie i charakter Jak poradzić sobie ze szczeniakiem, najczęstsze problemy z CzW, jak je rozwiązać, ....

 
 
Thread Tools Display Modes
Old 24-10-2011, 21:59   #1
makota
Member
 
makota's Avatar
 
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
Default Pytania i wątpliwości przyszłego właściciela CzW...

Witam serdecznie
Wiem, że wątków tego typu jest tutaj dosyć sporo, ale stwierdziłam, że mam tyle do napisania, że pozwolę sobie założyć nowy, żeby się w tym wszystkim nie pogubić.


DAWNO, DAWNO TEMU, ZA GÓRAMI...
...świętokrzyskimi zobaczyłam wilczaka.
Dobra, bez żartów.
Otóż, jak w tytule – noszę się z zamiarem dołączenia do grona szczęśliwych właścicieli wilczaków.
Tak naprawdę o CzW marzę już od około 2000 roku, kiedy to będąc na wystawie psów zobaczyłam po raz pierwszy Wilczaka. Przez dobry rok nie mogłam dojść, co to za rasa, a gdy w końcu dowiedziałam się, że to był CzW i zaczęłam czytać o tych psach, zakochałam się w rasie jeszcze bardziej


Niemniej jednak przez wszystkie te lata marzenie o wilczaku, mimo że bardzo silne, zawsze pozostawało marzeniem w sferze jakiejś odległej przyszłości. Jednak z biegiem lat coraz bardziej dociera do mnie to, że wcale tak szybko (o ile w ogóle) nie doczekam się chatki na skraju lasu z ogromnym wybiegiem dla wilczaków i andaluzów
Coraz bardziej natomiast dociera do mnie to, że niedługo trzeba będzie ruszyć tyłek i iść do pracy, zasuwając w niej co najmniej bite 8 godzin dziennie. Dlatego też ostatnimi czasy zaczęłam poważniej myśleć o tym, czy aby najlepszy czas na odchowanie młodego diabła w skórze wilczaka nie trwa właśnie teraz? Teraz, kiedy studiuję i z pewnością mam więcej czasu dla malca, niż będę miała, kiedy zacznę pracować.


To tyle tytułem wstępu.
Nie chciałabym, abyście pomyśleli, że wpadłam w panikę i po szczeniaka pojadę JUŻ teraz, byle jak najszybciej – ja nie z tych w gorącej wodzie kąpanych, każdą ważną decyzję muszę przemyśleć we wszystkich płaszczyznach i przewałkować tysiące razy. Także nie stresujcie się, że przybył nagle kolejny „wielki miłośnik” rasy, który zaraz weźmie szczeniaka, a potem będzie płakał, że nie spodziewał się takiego diablątka



PRZEJDŹMY DO SEDNA...
A teraz, kiedy jesteście już w temat wprowadzeni i uspokojeni (o ile ktoś w ogóle tu dobrnął i jeszcze to czyta), możecie spokojnie zasiąść z kawką przed komputerem i zacząć czytać moje pytania odnośnie problemów i wątpliwości


Otóż WolfDoga z większym lub mniejszym natężeniem przeglądam już od kilku 'sezonów', naczytałam się o problemach, jakie mieliście z Waszymi pociechami, naczytałam się o pomysłowości wilczaków i innych ciekawych przygodach i jeśli mam być szczera – jestem lekko...przerażona.
(Ale bynajmniej nie zniechęcona )


Mam naprawdę wiele wątpliwości co do tego, czy dam radę z wilczakiem (bo zakładam, że KIEDYŚ w końcu się jakiegoś doczekam).


WILCZAK
Wszyscy wiemy, że to nie to samo co „zwykły” pies. Dlatego zastanawia mnie to, czy trudno było Wam dojść do tego, jak z nim postępować w kwestii wychowania, metod szkoleniowych i ogólnie wspólnej egzystencji?
Co prawda behawioryzmem, zachowaniami stadnymi, mową ciała itd. Psów i wilków interesuję się od dawna i myślę, że wilczak nie byłby wielkim szokiem 'teoretycznym', to jednak zdaję sobie sprawę, że specjalistą w tej kwestii żadnym nie jestem, a z wilczakami doświadczenia nie mam, więc trochę obawiam się tego, jakby to nasze wspólne pożycie mogło wyglądać.
Dlatego interesuje mnie, jakie były Wasze umiejętności, doświadczenia, czy w ogóle podejście do sprawy zanim wzięliście pod swoje skrzydła wilczaka i jakie to przyniosło skutki? (oczywiście jak ktoś nie chce pisać, to się nie obrażę :P )
Mieliście już wcześniej jakieś psy, czy byliście na tyle odważni, by wziąć CzW jako swojego pierwszego czworonożnego?


Jeśli o mnie chodzi, to ja psy mam od zawsze i odkąd pamiętam fascynuję się nimi. Miałam różne psy – uciekające, wyłażące z każdego kojca i przełażące przez każdą siatkę, był jeden, który otwierał sobie furtkę zamkniętą na klucz. Znając historie z WD, obawiam się, że przy wilczakowych pomysłach problemy, z którymi już miałam okazję się borykać to mały pikuś.
Zdarzały mi się psy bardzo dominujące, ale przy okazji mega spokojne...a wiem, że dorastający samiec CzW składa się praktycznie z samego testosteronu i tutaj dominacja może nie skończyć się tylko na wybujałej pewności siebie


Obecnie mam trzy psy, wszystkie to psy „z odzysku” - znajdki z ulicy, które znalazły się u mnie w wieku ok. 7-12 miesięcy, więc trzeba było prostować je po poprzednich właścicielach, którym się znudziły.
Jeden z nich, kiedy do mnie trafił bał się własnego cienia, wszelkiego typu hałasów, a do tego bał się ludzi na tyle, że nikomu nie dał do siebie podejść. Po 7 latach wspólnego życia został nam tylko lęk, a raczej odruch (chyba już BEZwarunkowy) odskakiwania w popłochu przy okazji nagłych dźwięków, ew. gwałtownych ruchów. Ludzi się już na szczęście nie boi.
Mam suczkę, która na początku swojej egzystencji u mnie kompletnie nie potrafiła wchodzić w relacje z innymi psami, bo na pierwszy kontakt rzucała się na nie i dochodziło do bójki. Jesteśmy na dobrej drodze, bo na spacerach spotykamy obce psy bez większych zgrzytów, a do stada udało się w międzyczasie wprowadzić inne psy – między innymi mój najnowszy nabytek, który to z kolei mimo totalnego braku agresji do czegokolwiek i do kogokolwiek, ma brzydki zwyczaj warczenia na ludzi, lub psy, którzy przeszkadzają jej w smacznej drzemce. Takiego chamstwa ją poprzedni właściciel nauczył, ale dochodzimy powoli, powoli z tym pyskaczem do ładu.


Myślicie, że takie doświadczenia mogą choć w małym stopniu być pomocne w odchowaniu małego wilczaka, czy to jednak ZUPEŁNIE inna bajka i nie mam co liczyć na to, że moja dotychczasowa wiedza na coś się przyda?


METODY SZKOLENIOWE.
Jak wychowujecie swoje wilczaki? Ja na ogół wszystkie moje psy wychowywałam metodą dość mieszaną, przeze mnie nazywaną „naturalną”, a to ze względu na to, że z psami postępuję zdecydowanie mając w świadomości fakt życia z nimi w stadzie (wiem, że to w świetle MP podejście niemodne ostatnio, ale cóż, tak uważam).
Na ogół wyznaję zasadę, że wychowanie psa to przynajmniej w 50% wynik odpowiedniego ustalenia relacji i hierarchii stadnej między psem, a opiekunem. Do ewentualnych sztuczek, czy komend mniej bazujących na instynkcie stadnym stosuję nagrody, smaczki, a ostatnio nawet kliker. Niemniej jednak do typowego wyznawcy metod pozytywnych mi daleko i nie mam w zwyczaju „cackania” się z psami – jak trzeba to nie mam oporów, żeby na nie huknąć. Kary w naszym świecie też są obecne, chociaż staram się, by było ich jak najmniej. Ale jak już są, to są tej kary trzy etapy: upomnienie głosowe, upomnienie dotykiem, a w sytuacjach ekstremalnych przytrzymanie przy ziemi.
Wiem, że psy są różne, dlatego staram się być elastyczna i nie podchodzić do każdego identycznie, a przykładu szukać daleko nie muszę, bo już u mojej trójki rysują się wyraźne różnice. Suczka w typie ON jest niezwykle stadna, lubi mieć „misję”, a komendy podczas spacerów wykonuje tak, jakby faktycznie wiedziała, że „szef karze, więc robię”. Smaczki w takich sytuacjach wręcz ją rozpraszają, nie jest na nie zbyt nakręcona i większość poleceń wykonuje „po prostu, bo trzeba”. Natomiast ostatnio trafił mi się pies, który kompletnie, ale to kompletnie nie działa w ten sposób. Jest to typowy, wręcz książkowy pies pod kliker – ze smaczkami zrobi WSZYSTKO o co się ją poprosi, bez smaczków zapomina, że ma właściciela.
Bardzo mnie to „wybiło z równowagi”, bo nigdy dotąd nie miałam takiego psa, musiałam dopiero nauczyć się, jak dotrzeć do psa, do którego stado niezbyt przemawia.


Zastanawia mnie zatem na co mam się psychicznie nastawić przed zdecydowaniem się na wilczaka? Z jednej strony wydawać by się mogło, że tak stadne psy jak CzW będą się zachowywać co najmniej podobnie jak moja stadna Basta, ale z drugiej strony są to przy okazji psy bardzo wrażliwe, chyba wrażliwsze psychicznie niż ON. Dlatego mając wilczaka bałabym się w sposób nierozsądny używać np. kary
Jak sobie z tym radzicie?




LĘK SEPARACYJNY
Nie ukrywam, że to też kwestia, która mnie trochę przeraża.
U ilu z Was sprawdziła się klatka? Wiem, że niektóre wilczaki uparcie z nich wyłażą, łamią sobie zęby na prętach itp. Czy to są częste przypadki, czy jednak biorąc szczeniaka można mieć jakąś nadzieję, że aż takiej bestii się nie trafi?
No i jeszcze jedno – w Krakowie trzymam jednego psa z całej mojej trójki (reszta niestety mieszka w moim rodzinnym domu, bo to niezbyt miastowe psy). Czy jest jakaś szansa na to, że wilczak zostawiony w towarzystwie innego psa spokojniej przeżyje nieobecność właściciela? Oczywiście w towarzystwie psa zachowującego spokój w takich sytuacjach...






AGRESJA W WIEKU DORASTANIA.
Czy każdy wilczak przez to przechodzi? Jest to bardziej problem psów, suczek, czy to zupełnie indywidualna, osobnicza kwestia?
Fakt taktem, dorastający samiec to chodząca, testosteronowa bomba, więc trudno uniknąć przynajmniej niewielkiego zarysowania się tego problemu... wydawać by się mogło, że suka będzie spokojniejsza, ale suczki przecież też przeżywają burzę hormonalną w związku z cieczką, często miewają wtedy „humorki”, coś o tym niestety wiem
Czy Waszym zdaniem są jakieś znaczące różnice w odchowaniu psa, czy suki?






UCIECZKI.
Załóżmy, że jestem w domu na wakacje, a tam moje psy mieszkają na podwórku, bo rodzice są niezbyt przychylni do mieszkania z psem w domu. Podwórko jest duże i ogrodzone...no ale właśnie – miewałam psy, które chcąc uciec radziły sobie z każdymi, najbardziej wymyślnymi zasiekami. To co w takim wypadku robi wilczak?!
Czy ich ucieczki to są wypady dla samej idei „zwiedzania okolicy”, czy raczej wilczak ma zwyczaj uciekania tylko w przypadku szukania właściciela? Myślicie, że miałby duży problem, żeby zostać na podwórku z trzema innymi psami (zakładam, że udałoby mi się wypracować ich wspólny „szacunek” do siebie nawzajem), choćby na noc? Czy to raczej problem nie do przeskoczenia?



SOCJALIZACJA...
...czyli najważniejszy podpunkt pierwszych lat życia CzW. Zakładam, że jeszcze przez CO NAJMNIEJ dwa lata będę 9 miesięcy w roku spędzać w Krakowie. Studia na ostatnich latach wymagające czasowo nie są (no, chyba że jest oddanie projektu ), więc na socjalizację psiaka byłoby sporo czasu. Z obecnym psem, z którym chcąc nie chcąc mieszkam w Krakowie, jestem na Błoniach prawie codziennie (rowerem). Przy wilczaku w rozkład dnia trzeba by było dołożyć jeszcze „bezcelowe” podróże tramwajami, autobusami itp. Jak na mój obecny styl życia w mieście, nie byłaby to jakaś wyjątkowo zabójcza zmiana (mam nadzieję :P), niemniej jednak zostają jeszcze 3 miesiące w roku, które spędzam w domu – tam, gdzie są moje psy itd.
Mój wakacyjny rozkład dnia zawiera w sobie zasadniczo dwa podpunkty: pójście z psami na spacer do lasu, oraz pojechanie do stajni (również do lasu), ale już bez psów. Czy po takich trzech miesiącach siedzenia w chaszczach i chodzenia po lesie wilczak...jakby to ująć....zdziczeje?
Pytam, bo ja na ogół taki leśny dziad jestem i nie ukrywam, że kwintesencję współżycia z psami odczuwam właśnie chodząc z nimi po lesie, dlatego nie próbuję nikogo z Was, ani siebie oszukiwać i udawać, że będę siedzieć w mieście przez cały rok i przez cały rok dzień w dzień jeździć z psem w zatłoczone miejsca. Zastanawia mnie reakcja wilczaka na takie „różne” sytuacje.


W tym podpunkcie mam jeszcze jedno pytanie – wiem, że są wśród wilczakowców na WD ludzie mający do czynienia z kopytnymi. Jak przyzwyczajaliście swoje wilczaki do koni? Była to droga przez mękę, czy jednak wilczak radzi sobie z takimi wyzwaniami dobrze?


PODRÓŻE
Chyba najbardziej dręczący mnie problem -.-
Nie jestem jakimś wielkim podróżnikiem, wakacje przez większość czasu spędzam w domu, żeby móc w pełni wykorzystać możliwość obcowania z całą trójką psów na raz. Wyjazdy ograniczają się głównie do pojechania w góry. Co prawda nigdy nie podróżowałam z moimi psami, bo nigdy nie było takiej potrzeby (mam ich z kim zostawić), a moje psy do specjalnie uwielbiających tłumy ludzi, jazdę samochodem itp. nie należą, więc nigdy ich nigdzie nie ciągnęłam.
Wiem, że biorąc wilczaka podpisałabym na siebie wyrok bycia z nim niemal 24h/dobę przez 7 dni w tygodniu i wakacje powinien spędzać raczej ze mną. Ten problem nie jest trudny do przeskoczenia.
Ale nie ukrywajmy, że często zdarzają się sytuacje wymagające opuszczenia przez nas psa np. na dwa dni. I co wtedy?
Rozpatruję teraz problem wakacji letnich, kiedy jestem w rodzinnym domu, nie w Krakowie.
Wilczak jest wtedy ze mną, choćbym musiała spać z nim na podwórku i wszystko jest ok...do czasu jakiegoś wyjścia. Ja specjalnie imprezującą osobą nie jestem, więc nie jest to problem każdego piątku, czy soboty, no ale jednak zdarza się, że np. w wakacje jedziemy ze znajomymi na rajd konny i nie ma mnie 2-3 dni. Co ja bym wtedy z tym wilczakiem miała zrobić?


Czy Wam zdarza się zostawiać Wasze psy komuś obcemu, rodzinie itp.? Ktoś z Was miał taką sytuację? Jak psy na to reagowały? Czy lęk separacyjny w towarzystwie innych psów, lub znanych osób (ale nie właściciela) jest tak samo widoczny, jak przy zostawieniu psa samego w domu?
Myślicie, że CzW dałby radę przystosować się tak jak „zwykły pies” i zostać na te 2 dni z moimi rodzicami bez większej szkody dla siebie i otoczenia? Czy jednak mimo bycia z trzema innymi psami on uparcie wyłaziłby za mną przez ogrodzenie chcąc mnie szukać?


Poza tym są jeszcze dwa problemy, których rozwiązania za nic nie mogę wymyślić,
Po pierwsze – narty. Co roku jest taki tydzień w zimie, kiedy jadę na narty. Jeśli z domu wybywa cała rodzina, to psami zajmują się sąsiedzi i jest tak od lat.
Nie chcę nawet pytać, czy z wilczakiem taka „sztuczka” przejdzie, bo wiem, że nie
I co wtedy? Przecież zabranie ze sobą wilczaka na narty, wiązałoby się z zostawieniem go samego w zupełnie obcym pokoju co najmniej na 4-5 godzin. Pomijając nerwy innych mieszkańców danej noclegowni, byłby to przecież ogromny stres dla psa. Już wolę nawet nie myśleć, co stałoby się z samym pokojem
Nawet zakładając, że pies zostaje w klatce na tyle spokojnie, że nie zrobi sobie krzywdy chcąc z niej wyjść, to zostaje jeszcze problem wycia i mocnych nerwów lokatorów obok. No a przecież nie mogę zakładać, że wszystko pójdzie ok
Dla mnie rozwiązanie tego problemu to niemal abstrakcja. Nie wiem. Na stok przecież psa nie zabiorę. Nawet gdyby w ekipie wyjazdowej znalazła się niejeżdżąca osoba, która zamiast śmigać na nartach siedziałaby z psem, to musiałaby to być na dodatek osoba, którą pies zna i akceptuje, a nawet mimo tego mogłoby być nieciekawie.
Nie wiem, ja sobie tego nie wyobrażam póki co, mimo że intensywnie o tym myślę szukając sensownego rozwiązania.
Na pewno są na WD jacyś narciarze, którzy znaleźli rozwiązanie takiego problemu. Gdyby ktoś podzielił się jakimkolwiek pomysłem spędzenia takiego wyjazdu we względnym spokoju to będę bardzo, bardzo wdzięczna



KONIEC, WRESZCIE KONIEC
Dużo tego mojego marudzenia wyszło
Ale zanim zdecyduję się na takiego psa, wolę założyć, że wszystko pójdzie źle i że trafię najgorszą bestię ze wszystkimi możliwymi problemami. Jak przebrnę przez to psychicznie i uznam, że dam radę, to pojadę po szczeniaka.

Przepraszam, że tak długo, ale jesli komuś w ogóle będzie się chciało czytać te moje opowieści to będę bardzo, bardzo wdzięczna za jakieś rady, opowieści, Wasze doświadczenia, czy po prostu Wasze zdanie na dany temat, bo ja już nie wiem, co mam myśleć. Jednego dnia stwierdzam, że dam radę, następnego jestem przerażona
Aż strach pomyśleć co będzie, kiedy na serio zacznę wybierać szczeniaka


Z góry dziękuję i pozdrawiam
__________________
CRESIL II z Peronówki - wd
Całe stadko: 2011 2012 2013

Last edited by makota; 24-10-2011 at 22:16.
makota jest offline   Reply With Quote
 

Thread Tools
Display Modes

Posting Rules
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is On
Smilies are On
[IMG] code is On
HTML code is Off

Forum Jump


All times are GMT +2. The time now is 03:09.


Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org