Przeżyłem w swym życiu już wiele rozstań ze zwierzakami.
Ostatnim razem była to świnka morska syna.
Byłem pewien że wytrzymam i się nie rozpłaczę.
...ale mi nie wyszło.
Do dziś nie wiem co robić z odpadkami sałaty gdy robię kanapki.
Moja Joasia wymyśliła że zamiast naszego pochowanego "Szprota" (w/w świnka) mam to nosić do dużej donicy z której zrobiliśmy kompostownik, i nazwała tą donicę "Szprot".
Więc dziś mówię że idę z tymi resztkami sałaty do Szprota.
Ale to już nie ten sam Szprot.... ...Ale jakoś mi lżej...
Choć ten nie poliże paluchów, nie popatrzy ufnie w oczy.
I ten Szprot już tak się nie cieszy piszcząc w niebogłosy gdy zbliżam się do niego z tą sałatą.
A wspomnienie pierwszego mego psa z lat dziecinnych do dziś wywołuje we mnie falę łez... A tyle już lat minęło. Prawie cały mój żywot marny.
===
Ważne byśmy naszych największych i najwspanialszych przyjaciół nigdy nie zapomnieli. Wtedy będą już na zawsze z nami.
Ynk.
__________________
Lepsze o północy jest wycie niż kocyk
|