Cayo uwielbia końskie kopyta, i zawsze je gdzieś znajdyje, choćbyśmy nie wiem jak je wysprzątali i ukryli. Chyba je lubi dlatego, ze tak fajnie śmierdzą.
Jak przyzwyczaiłam konia do Cayo?? Koń się jakoś z nią opatrzył, bo codziennie Cayo pojawia się w okolicy: rano idzie z nami do stajni, w dzień urządza sobie przebieżki przez pastwisko, choć te coraz mniej ją bawią, bo spodobała się źrebakowi, któremu strasznie się nudzi, i chętnie ją gania. W takiej konfrontacji Cayo nie czuje się już tak pewna siebie i widać, że się boi, że nigdy nie wie, czy zdąży uciec. Generalnie zaczęła konie omijać duuużym łukiem. Ale wydaje mi się, że traktują się nawzejem jak swoi, znają się, i nie czują się wobec siebie niepewnie. Nie mówię tu o źrebaku, bo przy niem nikt nie może się czuć pewnie, gdyż nigdy nie wiadomo, co mu do łba przyjdzie.
Gaga, co do fotek Cheitanka, to rzeczywiście, jak z jednego spaceru. A może wybieracie się na Mazury na wakacje? Zapraszamy do nas na wspólny spacer, kąpiel w jeziorku i co tylko jeszcze nasze wilczaki sobie wymyślą. Moglibyśmy zrobić naprawdę dobre zdjęcia, a wilczaki trochę by się wyszalały. Co Wy na to?
Pozdrawiam wszystkie wilczydła,
Alakra
|