Jeśli chodzi o pożeranie różnych śmieci w obecności właściciela, to oduczenie tego jest w większości przypadków dość proste, ale nawet te trudniejsze w końcu daje się okiełznać. Te mniej zawzięte psy można zwyczajnie chwalić za każdy przejaw zignorowania żarcia i wprowadzamy komendę "zostaw", "fe" czy kto co tam chce (początkowo odwrócenie głowy, potem coraz dalej - odwrócenie całego ciała, odejście od znaleziska, minięcie itd., a przy okazji wołamy psa do siebie). Te bardziej zaparte można dodatkowo "nastraszyć" - np. głośnym krzyknięciem, tupnięciem, upuszczeniem kluczy na ziemię... zwykle ostry dźwięk wyrywa psa z "transu", a wtedy mamy czas na wprowadzenie komendy i pochwalenie psa za zostawienie śmiecia.
Nie wiem, jaki jest Astaroth, więc mówię przez pryzmat własnych doświadczeń z psami rasy wszelakiej - mój najtrudniejszy do tej pory pod tym względem przypadek to Nitka, mix beagle która myśli nosem i żołądkiem, a żarcie to całe jej życie, także z nią różnie bywa, ale jednak w większości przypadków udaje się ją odwołać od żarcia... no chyba, że mamy gorszy dzień, to wtedy jak tylko widzi, że została przyłapana - połyka ile się da zanim ktoś zdąży do niej podejść

Także jesteśmy ciągle w "trakcie" pracy z nią - planujemy przygotować jej jakieś specjalnie podłożone "pyszne kąski" - np. mięsko przyprawione na bardzo ostro, albo kwaśno itp.
Niestety w niektórych przypadkach jedynym rozwiązaniem jest kara pozytywna
Natomiast jeśli chodzi o niepodejmowanie jedzenia z ziemi podczas nieobecności właściciela - nie mam pomysłów niestety... bo jakby nie było jest to "walka" z jednym z najgłębiej zakorzenionych instynktów - dla psa naturalne jest, że może zeżreć co sobie znajdzie...