View Single Post
Old 27-06-2013, 00:15   #174
Joanna
Tmave Zlo
 
Joanna's Avatar
 
Join Date: Mar 2005
Location: Kopana k/W-wy
Posts: 1,196
Send a message via Skype™ to Joanna
Default

Quote:
Originally Posted by Emi View Post
Nie sądzę żeby ta dyskusja pozwoliła wyciągnąć jednoznaczne wnioski- złożoność tematu i zbyt mała ilość danych są nam zawadą Musieliby zacząć wypowiadać się hodowcy jako ci mający większe rozeznanie.
Nie mniej pojedyncze przykłady, życiowe perypetie bardzo cenne! Ja to wszystko wnikliwie czytam i dziękuje
Nie miałam na myśli dojścia do spójnej teorii strachliwości ale nawet wytłumaczenia jednego zachowania.


Dewi, jako szczeniak i młody pies nie miała problemu z ludźmi. To raczej ja je mogłam mieć a Dewi słynęła z rozdawania buziaków na dzień dobry. Brrrrrr
Ale z wiekiem zaczęła np. omijać ludzi idących z naprzeciwka w lesie (deptaki kampinoskie) i to też takich, którzy psa nie zauważali. Mijanka podczas biegu przy rowerze na smyczy bez reakcji, ale pies luzem wybierał szeroki łuk. Na smyczy przy nodze pies nalegał na ominięcie. Działał smak/komendy na odwrócenie uwagi i nie było tak, że psa nie dało się ruszyć z miejsca. Pies luzem omijał i wracał do mnie idącej. Bez fukania itd.
Potem coś zepsułam i pies zaczął pilnować strefy stada. Nie poradziłam sobie i pogorszyłam sprawę źle poprowadzoną obroną (2 zajęcia bodaj). I klops. Dewi nigdy nikogo nie ugryzła co prawda, ale wyobrażam sobie, jaka to frajda, gdy idzie na ciebie tak wyglądające 30 kilo fukającego psa. Próbowała straszyć. Do tej pory tak pilnuje obejścia, ale tylko przy elektryku muszę psa fizycznie przytrzymać. Facet się psów naprawdę boi Dewi mogłaby spróbować go skubnąć. Myślę, że na ugryzienie jest za cienka w uszach.


Acha, w Późnej poprosiłam pozoranta o pomoc w zmianie schematu zachowania i pokazaliśmy suce, że nie musi atakować. Że może się wycofać i odejść. Pomogło bardzo i było świetnym podkladem pod wprowadzenie obrony jako gry.

Coś jej więc nie pasuje. Nie ma problemu w dużych skupiskach (wystawa, giełda) i była wielokrotnie w takich sytuacjach nagle dotykana. Zlewka. Ale frajdy z bycia w takich miejscach nie ma - ciągnie na smyczy np.
Ale ostatniej zimy śmiertelnie przeraził ją stojący sobie myśliwy w naszym, zapłotowym lesie. Przyszła natychmiast na zawołanie ale podejść do faceta i porozmawiać się nie dało. A jak odegrał sygnał to cieszyłam się, że smycz mam dobrą. Przeciągnęła mnie tak obok jeszcze dwóch panów z nagonki a przy trzecim byłam tak zmachana śniegiem i ciągnącym psem, że olałam jej cyrk, przywiązałam do drzewa koło pana i wróciłam po zagubione zgrzebło. Wróciłam, spuściłam psa ze smyczy (do furtki dojdzie bez problemu) i wdałam się z panem w dyskusję o zgrzeble, moim stosunku do polowań, łajkach i wilczakach. Suka do domu nie zwiała, za to w miarę postępu rozmowy podchodzili coraz bliżej i dotknęła sobie pana nosem. O głaskaniu mowy nie było, bo dla Dewi to kara. oddaliłyśmy się potem na eleganckim równaj z psem już zupełnie spokojnym.


Tej wiosny zachowała się wobec parki rozłożonej w tym samym niemal miejscu. Ominęła ich, jak trędowatych mimo, że szczenior poszedł się całować ku obopólnej radości.


Braki w socjalu z pojedyńczo występującym ludziem? Ułożone w psiej głowie, że w takich miejscach jesteśmy same?
__________________
Joanna jest offline   Reply With Quote