![]() |
![]() |
|
Z życia wzięte.... Opowiadania ku przestrodze dla przyszłych właścicieli wilczaków...czyli wszystko o charakterze CzW |
|
Thread Tools | Display Modes |
![]() |
#9 |
Junior Member
Join Date: Oct 2003
Location: Jura Krakowsko-Częstochowska
Posts: 190
|
![]()
Bylo kilka dni spokoju, poniewaz Halla spedzala ze mna dzielnie caly dzien w
biurze, lezac grzecznie pod biurkiem popiskujac tylko cicho kiedy musialam na chwile opuscic pokoj. Ale wszystko co dobre szybko sie konczy tak i wizyty Halli w biurze musialy sie kiedys skonczyc. Wczoraj nastapil ten dzien. Jak zwykle przygotowalismy pomieszczenie na pobyt psa usuwajac wszystko (!) co tylko sie dalo do innych pokoi. Oczywiscie sprawdzilismy zamkniecie okna dla pewnosci owijajac obie klamki okienne kablem (jak zwykle dwuzylowym) zawiazanym zgodnie ze stara zeglarska sztuka: omotanie, omotanie, omotanie, wezel plaski, omotanie wezel plaski, omotanie, trzy polsztyki. I poszlismy do pracy. Pies jak zwykle dzien spedzil w skrzynce z kwiatami. Moje rekodzielo na niewiele sie zdalo, pies zawodowo rozsuplal moje wezelki, po czym otworzyl okno i zasiadl wsrod swiezo dosadzonych kwiatkow (nie musze dodawac, ze absolutnie nic z nich nie zostalo). Cale popoludnie trwala kara w postaci totalnej olewki psa po uprzednim odeslaniu na miejsce (dobrze, ze te komende doskonale rozumie i wykonuje). Jak rowniez - z wieksza intensywnoscia niz do tej pory- kontynuowalysmy nastepnie cwiczenia z wychodzeniem z domu. Po otrzymaniu imponujacego wyniku: pol minuty milczenia i pozostania na miejscu wyszlysmy na dlugi dwugodzinny spacer skladajacy sie z: -biegania z posokowcem i foksterierem - zagryzania posokowca - lezenia "kolami do gory" w kaluzy, aby sie nieco schlodzic -ganiania posokowca po krzaczorach (nie zawsze z ominieciem stojacych po drodze drzew) Po dwoch godzinach wrocilysmy do domu, Halla dostala piekna cieleca kosc szpikowa, a my pojechalismy z wizyta (uprzednio uprzatajac cale pomieszczenie, zamykajac szczelnie okno i obwiazujac klamki (jak zwykle kalblem dwuzylowym) zawiazanym tym razem przez Adriana (ze niby pewniej i zgodniej ze stara sztuka bosmanska): omotanie, omotanie, omotanie, plaski, omotanie, plaski, 5 tysiecy polsztykow. Pies jak zwykle wieczor spedzil w szkrzynce (kiedys z kwiatami). Tym razem przegryzienie kabla i otwarcie okna na osciez zajelo jej najwyzej 40 minut (czas naszej nieobecnosci). Dzis Halla znow jest ze mna w biurze. Pytanie do wszystkich, ktorzy mieli podobne (ciekawe ilu z Was) doswiadczenia: czy jest cien szansy, ze Halla przestanie ze mna przychodzic do biura i zechce pozostac w domu nie wychodzac przez okno na II pietrze? Bede wdzieczna za slowa otuchy. Pozdrawiam serdecznie Joanna, Adrian i Halla Croft |
![]() |
![]() |
|
|