Podawanie łapy jest akurat bardzo przydatne - u weta, przy obcinaniu pazurów, wycieraniu łap po spacerze, etc. Polecam naukę.

Łącznie z tylnymi łapami.
Co do szczekania - nam się przydało, bo Baaj po prostu jest szczekliwy, a wyuczenie na komendę, pomaga kształtować też wyciszanie. Czasami mam wrażenie, że "cyrkowe sztuczki" wcześniej czy później do czegoś się w życiu przydają, choćby i taki trup.

A maszynkę do golenia Baaj poznał poprzez target i dzięki temu nie było problemu z przygotowaniem do operacji.
Ja dużo mówię do Baaja, bo akurat jemu to pomaga się skupić. Dużo też piszczę i nadmiernie ekscytuję się, kiedy uda mu się coś trudnego. Z drugiej strony tak na niego działam, że prawie szepczę niektóre komendy - inaczej jest zbyt nakręcony i przez to niedokładny.
Między pracą a posłszeństwem najlepiej widać różnicę w domu.
Kiedy długo równamy, jest nagroda. Kiedy każę mu przejść mi z drogi, idąc z kubkiem, nagrody nie ma. Kiedy proszę o wskoczenie na coś, jest nagroda. Kiedy każę zejść z łóżka, nagrody nie ma, choć nauczyłam go tego na smaki dawno temu. Nie ma smakołyków za pójście do klatki, jeśli muszę popracować z Celarem, ale są zawsze na koniec pracy z drugim psem, żeby wynagrodzić spokój, etc. Nie twierdzę oczywiście, że Baaj zawsze i wszędzie posłucha się od ręki - byłoby to ogromnym uogólnieniem, ale tak mniej więcej rozróżniam słuchanie od pracy.
My pracowaliśmy z czterema róznymi trenerami i najbardziej podobały się nam zajęcia indywidualne z trenerem policyjnym, ale trzeba przyznać, że człowiek po prostu postarał się zrozumieć, z jakim psem pracuje.